[singlepic=167,320,240,,left]Delfiny – to „ludzie morza” pisał wielki cetolog prof. Tomilin. Od zarania fascynują człowieka. Wiele gatunków rzędu Cetacea pozbawionych, nie wiedzieć dlaczego, zgubnych dlań antropofobicznych cech, od wieków z łatwością wpadają w prymitywne pułapki zastawiane przez człowieka… także i dzisiaj, choć są one już bardziej wyrafinowane.
Ludzka fascynacja wielorybami i delfinami nie czyniła żadnych przeszkód w uprawianiu masowych mordów na tych zwierząt (nawet dla „sportu”) i całkowitemu ich wykorzystywaniu w wielu gałęziach przemysłu.
Dziś, poza (nie)licznymi przypadkami we wschodniej i południowej Azji, okolicach Alaski i na Azorach, ssaki morskie mogą raczej bezpiecznie przebywać w swoim skażonym i ciągle zatruwanym wielkim błękicie.
Delfiny wszelakich gatunków, aby przetrwać muszą przyswajać sobie nową wiedzę. Nie tylko rekiny i orki stanowią dla nich śmiertelne niebezpieczeństwo, ale i wszelkie śruby napędowe jednostek pływających, niewidzialne przez ich sonary sieci, czy też jakże częste na morskich szlakach katastrofy tankowców.
Amerykanie jako pierwsi zorientowali się, że utrzymywanie delfinów w warunkach trwale ograniczonych od morza może przynieść wiele korzyści nie tylko wojsku, ale także ludności cywilnej. Bodźcami do rozwoju delfinariów stały się badania naukowe, delfinoterapia oraz chęć czerpania zysków z przedstawień tresowanych zwierząt. I zaczęło się od Florydy w latach 30. XX wieku. Eksperymentowano z wieloma gatunkami waleni: orki, orki karłowate, grindwale, białuchy, delfiny zwyczajne, długoszczękie, krótkogłowe, risso, butlonosy, sotalie, inie, morświny zwyczajne, bezpióre, i pewnie wiele innych. Obecnie w Europie jest wiele aqua-parków, cyrków, ZOO, delfinariów, gdzie przetrzymuje się delfiny; głównie butlonose (Tursiops truncatus), gdyż te zdecydowanie najłatwiej utrzymują się w warunkach sztucznych, nie są zbyt agresywne, łatwo poddają się tresurze, co ważne – jedzą stosunkowa mało ryb, a przede wszystkim ujmują swoim wyglądem i zachowaniem każdego(sic!) człowieka (może z wyjątkiem ludzi bezdusznych)…. Mówiąc delfin – czasem bezwiednie kojarzymy to pojęcie właśnie z tym gatunkiem. Trudno więc byłoby odebrać mu miano morskiego ambasadora ssaków.
Chów delfinów (szczególnie hodowla) nigdy nie był usłany sukcesami.
Człowiek pomyślał ekonomicznie i począł budować ośrodki blisko mórz, aby mieć łatwy, nieograniczony, a głównie tani dostęp do wody morskiej. Według moich badań (1996-1998) wszystkie delfinaria tego rodzaju w Europie posiadały więcej problemów zdrowotnych ze swoimi podopiecznymi w porównaniu do ośrodków wybudowanych w głębi kraju i korzystającej z wody słodkiej z dodawaniem soli, stosowaniem skomplikowanej filtracji, utleniania i dezynfekcji.
Wszakże idea budowy delfinarium pojawiła się już w latach 70. w poznańskim oraz warszawskim ZOO, do napisania tego krótkiego artykułu skłoniły mnie dziwne informacje docierające z Torunia, Tarnowskich Gór, Wrocławia o planowaniu budowy „pierwszego polskiego aqua-parku z delfinami”.
Zagadnieniu wieloaspektowej możliwości budowy pierwszego w Polsce delfinarium poświęciłem kilka lat, w których odbyłem wiele podróży do delfinariów (i nie tylko), poznawałem różne sposoby i metody ich prowadzenia, spędzałem dniami i nocami wiele godzin podpatrując delfiny, ich zachowania stadne, pokarmowe, godowe… Oprócz butlonosów widziałem utrzymywane białuchy, orki, grindwale, morświny, delfiny krzyżowate, inie, a nawet bardzo już rzadkie morświny bezpióre.
Bezsprzeczny jest fakt, iż gdyby nie delfinaria i badania (prowadzone niestety głównie w USA) nie widzielibyśmy tyle o delfinach, o ich zdolnościach, możliwościach poznawczych, a nawet terapeutycznych!
Z powyższych słów nadal nie wynika czy jestem adwersarzem, czy też adherentem istnienia delfinów w warunkach niewoli, szczególnie w Polsce. Pragnę już w tym miejscu napisać Szanownemu Czytelnikowi, iż tak(!), jestem zwolennikiem budowy delfinarium.
Jednak pod kilkoma znaczącymi warunkami:
- jeśli jest to gatunek Tursiops truncatus, urodzony w niewoli, bądź bardzo długo przebywający w niewoli
- jeśli jest to przedstawiciel każdego zagrożonego gatunku (np. wszystkie gatunki delfinów rzecznych; i są możliwości na jego odpowiednie utrzymywanie, celowo nie piszę – spełnione warunki określone do potrzeb danego gatunku, ponieważ takowe nie istnieją dla wszystkich gatunków waleni)
- jeśli z założenia dany ośrodek nie powstaje w celu szybkiego zwrotu poniesionych kosztów, czyli głębokie nastawienie na czerpanie sporych zysków przykryte szczytnymi celami, które czas rychło rozmyje
- jeśli zostanie zatrudniony odpowiedni, tj. przeszkolony, personel do obsługi, pielęgnacji zwierząt oraz do umiejętnego promowania, zarządzania i kontrolowania ośrodka (aby nie powtórzyła się skandaliczna sytuacja opisana w raporcie dotyczącym angielskich delfinariów)
- jeśli powstanie nowoczesny ośrodek w odpowiednim miejscu!!!! Czyli nie jako dodatek do aqua-parków, i nie jako osobny ośrodek z wymalowanymi ścianami akrylową, niebieską farbą, w mało znaczącym mieście z betonowymi przyległymi parkingami i budkami serwującymi żywność typu fast-food
- jeśli będzie prowadzona prawdziwa(!!!!) działalność edukacyjna oraz możliwość prowadzenia fachowej(!!!!) delfinoterapii
- jeśli powstanie specjalna infrastruktura – dodatkowe zbiorniki, system bezpiecznej dezynfekcji i filtracji, ogrzewanie, a także pomieszczenia dla personelu, osób przebywających w ośrodku czy korzystających z niego w ramach leczenia, prowadzenia badań naukowych
Moim skromnym zdaniem nie spełnienie powyższych warunków budzić powinno niepokój nie tylko związany z losem zwierząt, ale i wydanymi pieniędzmi na to dość spore przedsięwzięcie.
Według własnych badań, delfiny budzą ogromne zainteresowanie pośród dzieci. Delfin wygrywał z łatwością z lwem, słoniem, żyrafą, nosorożcem. Spotkanie i dotknięcie delfina to marzenie naprawdę dla wielu polskich dziec! Mieszkańcy pięciu największych miast polskich popierało (w ponad 97%) ideę budowy delfinarium w Polsce, nie mając przy tym pojęcia co to jest –morświn.
Uważam, że najrozsądniejszym miejscem na budowę delfinarium, w warunkach panujących w Polsce, jest teren ogrodu zoologicznego. Najlepsze warunki na to przedsięwzięcie posiadają dwa ogrody: Nowe ZOO w Poznaniu i ZOO w Gdańsku-Oliwie. Oczywiście z przyczyn finansowych powinien to być wyodrębniony ośrodek, tzn. wejście za dodatkową opłatą, a z powodu szczególnego bezpieczeństwa zwierząt i ludzi z osobną kadrą zarządzającą podlegającą dyrektorowi danego ZOO.
Nie zapominajmy, ze delfiny to zwierzęta. Dla przyrodnika to jeden z pośród milionów genialnie przystosowanych do życia w swoim środowisku nadal trwający gatunek. Izolacja tego gatunku poprzez budowanie osobnych ośrodków, poza terenem ZOO, czyni z tych zwierząt swoisty produkt rynkowy. Jakże zinterpretować fakt wydania od kilku do kilkudziesięciu milionów złotych (koszt zależny od wiedzy i projektu) dla 3-5, a może nawet siedmiu delfinów butlonosych? To jak budowanie teatru dla aktorów, którzy muszą tę inwestycję zwrócić. A jeśli coś się nie powiedzie? Plan B – pływalnia miejska?
Delfinarium na terenie ZOO to ogromny napęd dla całego ogrodu! Więcej zwiedzających, więcej pieniędzy, większe możliwości edukacyjne, nie hamując przy tym możliwości tworzenia profesjonalnego ośrodka terapeutycznego. To ogromny poligon dla przyrodników, psychologów, terapeutów, rehabilitantów, itp.
Delfinoterapia to ważna i skuteczna (przy wielu jednostkach chorobowych) metoda leczenia lub jego wspomagania. Już pierwsze wyniki badań pioniera tej metody dr. Natansona były wielce obiecujące, a wykorzystanie delfinów do takich celów w dużej mierze usprawiedliwia dalszą potrzebę chowu delfinów butlonosych, których populacja wolnościowa nie jest zagrożona.
Delfiny żyjące w ZOO przyciągnęłyby wiele setek tysięcy zwiedzających, a dzięki takim dodatkowym pieniądzom mogłoby powstać na przestrzeni kolejnych lat prawdziwe i unikalne walarium, w którym można by utrzymywać, i może nawet rozmnażać, zagrożone wyginięciem delfiny rzeczne, małe delfiny czy morświny (tu składam swoje skromne słowa wielkiego poparcia i uznania dla niebywałej determinacji i działalności wspaniałego pana prof. K. Skóry).
Już 13 lat temu spodziewałem się, iż w Polsce dojrzeje idea budowy delfinarium. W ciągu tych lat jedynie 2 znane mi osoby poświęciły się rozległym pracom naukowym na temat hodowli delfinów i delfinoterapii, teraz nawet gdyby chciały wesprzeć tę ideę – nie mogą. A poza kto chciałby ich wysłuchać…..?
Znamienne stają się słowa prof. Tomilina, który pisał o „ludziach morza”. A gdyby butlonosy mogły przyczynić się do niesienia pomocy chorym ludziom, a przy tym móc ratować zagrożone wyginięciem inne gatunki ssaków morskich – potwierdziłoby się tylko nadanie im słusznego przydomka – ambasador mórz i oceanów.
DELFINARIA i DELFINOTERAPIA TO NARUSZANIE DOBROSTANU ZWIERZĄT
Szanowni Państwo,
Z pewnością znany jest Państwu kontrowersyjny projekt powołania do życia Górnośląskiego Centrum Delfinoterapii (GCD) w Tarnowskich Górach.
Mimo, iż idea pomocy chorym osobom jest szczytna, projekt ten w kształcie przedstawianym przez organizatorów (chociażby na ich stronie http://www.delfinoterapia.cuprum.pl) wskazuje na to, iż jest to przedsięwzięcie, które prawdopodobnie nie tylko nie zapewni osobom potrzebującym należytej terapii, ale też zdecydowanie uderzy w dobrostan delfinów. W zaprezentowanym kształcie stanie się raczej komercyjnym, kolejnym delfinarium niż profesjonalnym ośrodkiem leczniczym.
Chciałbym zwrócić Państwa uwagę choćby na przykładowe następujące fakty związane treściami zamieszczonymi przez organizatorów przedsięwzięcia na ich witrynie internetowej:
1. ” Wieczorami chętni będą mogli pływać z tymi sympatycznymi ssakami oraz je nakarmić” – tego typu aktywności są dla zwierząt (a także dla ludzi) niebezpieczne i naruszają dobrostan delfinów (są stresujące, kształtują nienaturalne zachowania u zwierząt, sprzyjają agresji międzyosobniczej, prowadzą u delfinów do zaburzeń gastrojelitowych i otyłości). Naukowcy zajmujący się profesjonalnie behawiorem i dobrostanem delfinów od dawna wskazują na szkodliwość takich pseudoatrakcji (Biting the Hand that Leeds, An investigative report by WDCS, 2003, ww.wdcs.org)
2. „Efekt terapii okazał się rewelacyjny, udało się pomóc ponad 15 tys. dzieci, zwłaszcza cierpiącym na autyzm. Maluchy, które nie potrafiły wypowiedzieć ani jednego słowa teraz, rozmawiają czytają i reagują na otoczenie”. – takie stwierdzenie to ewidentne nadużycie. Oczywiście, efekty terapii są obserwowane, ale mówimy tu głownie o terapii klasycznej, adekwatnej do schorzenia dziecka, gdzie delfiny są tylko jednym z elementów (głównie motywatorem dla dziecka, aby podjęło trud wykonywania ćwiczeń – często nie mających nic wspólnego z delfinem – zalecanych przez terapeutę). Poza tym brak jest jakichkolwiek badań, które potwierdziłyby większą skuteczność delfinoterapii niż terapii z udziałem psa, konia, kota itp.
3. „Delfinoterapia obecnie jest zalecana przez lekarzy jako doskonałe leczenie wspomagające. W delfinariach rehabilitowane są osoby cierpiące na 80 różnych chorób zwłaszcza psychicznych, neurologicznych oraz onkologicznych”. – jest to bardzo niebezpieczne stwierdzenie, które może wprowadzić w błąd zdesperowanych pacjentów i ich rodziny. W wymienianych schorzeniach jest wiele innych skuteczniejszych a niekiedy i tańszych form terapii z udokumentowaną skutecznością, mających podstawy naukowe, medyczne. Zacytowane sformułowanie powtarza nierzetelne, uproszczone podejście, popularyzowane przez niektóre nieodpowiedzialne media.
4. Niepokojące jest także to, że zamieszczona na stronie internetowej galeria zdjęć popularyzuje wspomniane już formy aktywności z delfinami, szkodliwe dla zwierząt: pływanie z delfinami w niewoli czy karmienie ich. Wśród zdjęć pojawiają się fotografie z delfinariów takich jak Dolphinella z Sharm El Sheigh z Egiptu czy Boudewijn Seapark Bruges Dolfinarium (oba, a zwłaszcza belgijskie – szczególnie krytykowane za rażące naruszanie dobrostanu zwierząt, krytyczne zaniedbania i nieprzestrzeganie zalecanych standardów).
Jako osoba zajmująca się od kilku lat tematyką zachowań delfinów i ich dobrostanu (jestem absolwentem Psychologii Zachowań Zwierząt na SWPS i wolontariusz Tethys Research Institute, badającego zachowania i dobrostan dziko żyjących waleni) chciałbym przytoczyć też kilka innych faktów wynikających z prowadzonych i udokumentowanych badań naukowych, kontroli w delfinariach i monitorowania rynku „delfinowego biznesu”:
• Same warunki życia delfinów w niewoli (nawet w ośrodkach nastawionych na delfinoterapię i przestrzegających norm amerykańskich) w drastyczny sposób ograniczają przestrzeń życiową i zachowania lokomotoryczne delfinów, uniemożliwiają im funkcjonowanie w złożonej społeczności, prawidłowy rozwój społeczny, prowadzą do deprywacji najważniejszego zmysłu delfinów – echolokacji, skazują na nienaturalnie ubogi pokarm. Powodują brak możliwości ucieczki od bodźców powodujących istotny dyskomfort (dźwięk, temperatura, obecność ludzi, zagrożenie ze strony rozdrażnionych agresywnych osobników). Skazują na nieprzystające do naturalnego sztuczne środowisko wodne (Rose, N.A., Farinato, R., Sherwin, S. (2005). The Case Against Marine Mammals in Captivity (wyd. 3). Dokument przygotowany dla The Humane Society of the United States I dla the World Society for the Protection of Animals. http://www.wdcs.org)
• Funkcjonujące w świecie normy (wśród których amerykańskie są uważane za jedne z bardziej wyśrubowanych) w żaden sposób nie gwarantują delfinom w niewoli niezbędnych dla ich zdrowia warunków. Odwrotnie – sankcjonują możliwość skazywania tych zwierząt na środowisko ewidentnie godzące w ich dobrostan (Wychowałek, K. (2002). Kiedy możemy mówić o prawach zwierząt? Niepełne tłumaczenie rozmowy Lee Hall z prof. Garym Francione zamieszczonej w Actionline, Friends of Animals. http://www.animal-liberation.pl)
• Pojawia się tu także zjawisko „podwójnych norm”, gdyż w ośrodkach rehabilitacji delfinów czy ich reintrodukcji normy te są o wiele wyższe, gdyż tam rzeczywiście dba się o prawa zwierząt i ich dobrostan.
• Tresura delfinów, niestety, aby była skuteczna (co byłoby tu szczególnie ważne ze względu na bezpieczeństwo pacjentów) często oparta jest na deprywacji pokarmowej i na karach emocjonalnych, bardzo stresujących dla delfinów (O’Barry, R. (2000). http://www.onevoice.org)
• Związki chloru i inne chemiczne substancje mające chronić ludzi i kuriozalnie – zwierzęta) przed szkodliwymi organizmami chorobotwórczymi, prowadzą do niebezpiecznych chorób skóry i oczu delfinów (Rose, N.A., Farinato, R., Sherwin, S. (2005)
• Praktyka wielu delfinariów pokazuje, że zwierzęta cierpią z powodu długotrwałego stresu wywołanego zbyt częstymi i długotrwałymi kontaktami z turystami i pacjentami. GCD niestety zakłada właśnie, że poza delfinoterapią zwierzęta mają być angażowane do programów pływania z delfinami i sesji karmienia, a to już ewidentnie godzi w dobrostan zwierząt (Constantine, R., Baker, S.C. (1997). Monitoring the commercial swim-with-dolphin operations in the Bay of Islands. Wellington: Departament of Conservation)
• Po sesjach delfinoterapii widać określone pozytywne skutki, a obecność zwierząt na pewno ma działanie stymulujące. Nie ma jednak naukowych dowodów na efektywność tej formy leczenia, zwłaszcza w zakresie wpływu emitowanych przez delfiny ultradźwięków (Brensing, K., Linke, K., Todt, D. (2003). Can dolphins heal by ultrasounds? Journal of Theoretical Biology, 225 (2003), 99–105).
• Ostatnie analizy i dyskusje w gronie naukowym, przygotowywane m.in. na potrzeby raportu dla ACCOBAMS, podtrzymują sceptycyzm wobec tak dużej skuteczności delfinoterapii i podkreślają problem nieuzasadnionego wykorzystywania dziko żyjących zwierząt (Brensing, K. (2005). Swim with the dolphin programs and dolphin-assisted therapy. Expert Statement, doc. SC3/Inf 10 przygotowany na zamówienie Sekretariatu Głównego ACCOBAMS).
• Pod koniec 2006 roku niemieckie stowarzyszenie „Autyzm” oficjalnie stwierdziło, że nie ma żadnych przekonywujących dowodów na to, DAT jest skuteczną formą leczenia autyzmu (Kaminski, M. (2006) Dolphin Assisted Therapy. Press release z dnia 12 X 2006. Niemieckie Stowarzyszenie “Autyzm”, Hamburg / Nuremburg).
• Niedawno ukazała się też krytyczna praca dr L. Marino, w której dokonano analizy metodyki badań oraz rzetelności i trafności wcześniejszych badań dotyczących skuteczności delfinoterapii, m.in. słynnych publikacji dr L. Lukiny z 1999 r. i D. Nathansona z lat 1997-98. W analizie tej wyszczególniono szereg słabości metodologicznych, uproszczeń i stwierdzeń nieuzasadnionych z punktu widzenia naukowego (Marino, 2007).
• Ze względu na szczytny cel, łatwiej jest pozyskać przychylność społeczeństwa do użycia zwierząt właśnie do pracy z chorymi i niepełnosprawnymi. Istnieje więc większe ryzyko, że właścicielom delfinariów ukierunkowanych na delfinoterapię uda się, mimo oficjalnych zakazów, bezkarnie pozyskać do swoich obiektów również dzikie delfiny, dla których będzie to znacznie bardziej traumatyczne niż dla osobników urodzonych w niewoli. Takie wydarzenie nastąpiło w lutym 2007 w Turcji, a obecnie o zgodę władz Meksyku w tym względzie stara się Acuario Delfinario Sonora.
• Pływanie z delfinami i bliski kontakt ze zwierzętami niesie ze sobą potencjalne ryzyko infekcji międzygatunkowych, głownie: streptococci, pseudomonas, aeromonas, clostridium ; szczególnie pseudomonas pseudomalle odpowiedzialny jest za schorzenia układu oddechowego zarówno u ssaków morskich jak i człowieka (Judith Scott, Campaigns Officer MARINE CONNECTION, A Letter to Minister of Health in Poland 22.05.2007). Stąd tak szeroka krytyka programów pływania z delfinami na świecie i akcje uświadamiające.
• Na całym świecie trwa bojkot delfinariów. W połowie maja 2007 władze lokalne w Chorwacji w Vodnjan odmówiły zgody na utworzenie tam delfinarium. Wspólnym wysiłkiem naukowców, organizacji ekologicznych, wolontariuszy udaje się doprowadzić do zamykania kolejnych takich obiektów (m.in. w Oklahoma City Zoo, Marineland w Adelajdzie zaś Wielka Brytania może poszczycić się tym, że zamknięto tak wszystkie tego typu miejsca). Do bojkotu przyłączają się nawet potężne sieciowe firmy turystyczne (np. Thomas Cook), które jeszcze niedawno również promowały obiekty należące do „delfinowego biznesu”. Choćby ze względu na wizerunek Polski i regionu Górnego Śląska niedobrze byłoby, gdyby działania naszego kraju wpisywały się w niechlubny trend naruszania dobrostanu zwierząt.
Mnie również fascynują delfiny i odczuwam ogromną pokusę obcowania z nimi. Szanuję i staram się też zrozumieć potrzeby i nadzieje chorych i ich rodzin, szukających wszędzie skutecznych form leczenia. Zdaję sobie sprawę, że jest to dość delikatna kwestia i konstruktywizm oraz rzetelność są tu szczególnie ważne. Dlatego, jeśli byłyby potrzebne dodatkowe, szczegółowe informacje dotyczące problematyki naruszania dobrostanu delfinów w warunkach niewoli, wyniki badań, kopie publikacji naukowych itd. bardzo proszę o kontakt.
Zachęcam także do odwiedzenia stron czołowych, uznanych organizacji zajmujących się ochroną waleni i problematyką delfinów przebywających w niewoli:
http://www.wdcs.org
http://www.marineconnection.org
Z wyrazami szacunku,
Jakub Banasiak
DELFINARIA i DELFINOTERAPIA TO NARUSZANIE DOBROSTANU ZWIERZĄT
Szanowni Państwo,
Z pewnością znany jest Państwu kontrowersyjny projekt powołania do życia Górnośląskiego Centrum Delfinoterapii (GCD) w Tarnowskich Górach.
Mimo, iż idea pomocy chorym osobom jest szczytna, projekt ten w kształcie przedstawianym przez organizatorów (chociażby na ich stronie http://www.delfinoterapia.cuprum.pl) wskazuje na to, iż jest to przedsięwzięcie, które prawdopodobnie nie tylko nie zapewni osobom potrzebującym należytej terapii, ale też zdecydowanie uderzy w dobrostan delfinów. W zaprezentowanym kształcie stanie się raczej komercyjnym, kolejnym delfinarium niż profesjonalnym ośrodkiem leczniczym.
Chciałbym zwrócić Państwa uwagę choćby na przykładowe następujące fakty związane treściami zamieszczonymi przez organizatorów przedsięwzięcia na ich witrynie internetowej:
1. ” Wieczorami chętni będą mogli pływać z tymi sympatycznymi ssakami oraz je nakarmić” – tego typu aktywności są dla zwierząt (a także dla ludzi) niebezpieczne i naruszają dobrostan delfinów (są stresujące, kształtują nienaturalne zachowania u zwierząt, sprzyjają agresji międzyosobniczej, prowadzą u delfinów do zaburzeń gastrojelitowych i otyłości). Naukowcy zajmujący się profesjonalnie behawiorem i dobrostanem delfinów od dawna wskazują na szkodliwość takich pseudoatrakcji (Biting the Hand that Leeds, An investigative report by WDCS, 2003, ww.wdcs.org)
2. „Efekt terapii okazał się rewelacyjny, udało się pomóc ponad 15 tys. dzieci, zwłaszcza cierpiącym na autyzm. Maluchy, które nie potrafiły wypowiedzieć ani jednego słowa teraz, rozmawiają czytają i reagują na otoczenie”. – takie stwierdzenie to ewidentne nadużycie. Oczywiście, efekty terapii są obserwowane, ale mówimy tu głownie o terapii klasycznej, adekwatnej do schorzenia dziecka, gdzie delfiny są tylko jednym z elementów (głównie motywatorem dla dziecka, aby podjęło trud wykonywania ćwiczeń – często nie mających nic wspólnego z delfinem – zalecanych przez terapeutę). Poza tym brak jest jakichkolwiek badań, które potwierdziłyby większą skuteczność delfinoterapii niż terapii z udziałem psa, konia, kota itp.
3. „Delfinoterapia obecnie jest zalecana przez lekarzy jako doskonałe leczenie wspomagające. W delfinariach rehabilitowane są osoby cierpiące na 80 różnych chorób zwłaszcza psychicznych, neurologicznych oraz onkologicznych”. – jest to bardzo niebezpieczne stwierdzenie, które może wprowadzić w błąd zdesperowanych pacjentów i ich rodziny. W wymienianych schorzeniach jest wiele innych skuteczniejszych a niekiedy i tańszych form terapii z udokumentowaną skutecznością, mających podstawy naukowe, medyczne. Zacytowane sformułowanie powtarza nierzetelne, uproszczone podejście, popularyzowane przez niektóre nieodpowiedzialne media.
4. Niepokojące jest także to, że zamieszczona na stronie internetowej galeria zdjęć popularyzuje wspomniane już formy aktywności z delfinami, szkodliwe dla zwierząt: pływanie z delfinami w niewoli czy karmienie ich. Wśród zdjęć pojawiają się fotografie z delfinariów takich jak Dolphinella z Sharm El Sheigh z Egiptu czy Boudewijn Seapark Bruges Dolfinarium (oba, a zwłaszcza belgijskie – szczególnie krytykowane za rażące naruszanie dobrostanu zwierząt, krytyczne zaniedbania i nieprzestrzeganie zalecanych standardów).
Jako osoba zajmująca się od kilku lat tematyką zachowań delfinów i ich dobrostanu (jestem absolwentem Psychologii Zachowań Zwierząt na SWPS i wolontariusz Tethys Research Institute, badającego zachowania i dobrostan dziko żyjących waleni) chciałbym przytoczyć też kilka innych faktów wynikających z prowadzonych i udokumentowanych badań naukowych, kontroli w delfinariach i monitorowania rynku „delfinowego biznesu”:
• Same warunki życia delfinów w niewoli (nawet w ośrodkach nastawionych na delfinoterapię i przestrzegających norm amerykańskich) w drastyczny sposób ograniczają przestrzeń życiową i zachowania lokomotoryczne delfinów, uniemożliwiają im funkcjonowanie w złożonej społeczności, prawidłowy rozwój społeczny, prowadzą do deprywacji najważniejszego zmysłu delfinów – echolokacji, skazują na nienaturalnie ubogi pokarm. Powodują brak możliwości ucieczki od bodźców powodujących istotny dyskomfort (dźwięk, temperatura, obecność ludzi, zagrożenie ze strony rozdrażnionych agresywnych osobników). Skazują na nieprzystające do naturalnego sztuczne środowisko wodne (Rose, N.A., Farinato, R., Sherwin, S. (2005). The Case Against Marine Mammals in Captivity (wyd. 3). Dokument przygotowany dla The Humane Society of the United States I dla the World Society for the Protection of Animals. http://www.wdcs.org)
• Funkcjonujące w świecie normy (wśród których amerykańskie są uważane za jedne z bardziej wyśrubowanych) w żaden sposób nie gwarantują delfinom w niewoli niezbędnych dla ich zdrowia warunków. Odwrotnie – sankcjonują możliwość skazywania tych zwierząt na środowisko ewidentnie godzące w ich dobrostan (Wychowałek, K. (2002). Kiedy możemy mówić o prawach zwierząt? Niepełne tłumaczenie rozmowy Lee Hall z prof. Garym Francione zamieszczonej w Actionline, Friends of Animals. http://www.animal-liberation.pl)
• Pojawia się tu także zjawisko „podwójnych norm”, gdyż w ośrodkach rehabilitacji delfinów czy ich reintrodukcji normy te są o wiele wyższe, gdyż tam rzeczywiście dba się o prawa zwierząt i ich dobrostan.
• Tresura delfinów, niestety, aby była skuteczna (co byłoby tu szczególnie ważne ze względu na bezpieczeństwo pacjentów) często oparta jest na deprywacji pokarmowej i na karach emocjonalnych, bardzo stresujących dla delfinów (O’Barry, R. (2000). http://www.onevoice.org)
• Związki chloru i inne chemiczne substancje mające chronić ludzi i kuriozalnie – zwierzęta) przed szkodliwymi organizmami chorobotwórczymi, prowadzą do niebezpiecznych chorób skóry i oczu delfinów (Rose, N.A., Farinato, R., Sherwin, S. (2005)
• Praktyka wielu delfinariów pokazuje, że zwierzęta cierpią z powodu długotrwałego stresu wywołanego zbyt częstymi i długotrwałymi kontaktami z turystami i pacjentami. GCD niestety zakłada właśnie, że poza delfinoterapią zwierzęta mają być angażowane do programów pływania z delfinami i sesji karmienia, a to już ewidentnie godzi w dobrostan zwierząt (Constantine, R., Baker, S.C. (1997). Monitoring the commercial swim-with-dolphin operations in the Bay of Islands. Wellington: Departament of Conservation)
• Po sesjach delfinoterapii widać określone pozytywne skutki, a obecność zwierząt na pewno ma działanie stymulujące. Nie ma jednak naukowych dowodów na efektywność tej formy leczenia, zwłaszcza w zakresie wpływu emitowanych przez delfiny ultradźwięków (Brensing, K., Linke, K., Todt, D. (2003). Can dolphins heal by ultrasounds? Journal of Theoretical Biology, 225 (2003), 99–105).
• Ostatnie analizy i dyskusje w gronie naukowym, przygotowywane m.in. na potrzeby raportu dla ACCOBAMS, podtrzymują sceptycyzm wobec tak dużej skuteczności delfinoterapii i podkreślają problem nieuzasadnionego wykorzystywania dziko żyjących zwierząt (Brensing, K. (2005). Swim with the dolphin programs and dolphin-assisted therapy. Expert Statement, doc. SC3/Inf 10 przygotowany na zamówienie Sekretariatu Głównego ACCOBAMS).
• Pod koniec 2006 roku niemieckie stowarzyszenie „Autyzm” oficjalnie stwierdziło, że nie ma żadnych przekonywujących dowodów na to, DAT jest skuteczną formą leczenia autyzmu (Kaminski, M. (2006) Dolphin Assisted Therapy. Press release z dnia 12 X 2006. Niemieckie Stowarzyszenie “Autyzm”, Hamburg / Nuremburg).
• Niedawno ukazała się też krytyczna praca dr L. Marino, w której dokonano analizy metodyki badań oraz rzetelności i trafności wcześniejszych badań dotyczących skuteczności delfinoterapii, m.in. słynnych publikacji dr L. Lukiny z 1999 r. i D. Nathansona z lat 1997-98. W analizie tej wyszczególniono szereg słabości metodologicznych, uproszczeń i stwierdzeń nieuzasadnionych z punktu widzenia naukowego (Marino, 2007).
• Ze względu na szczytny cel, łatwiej jest pozyskać przychylność społeczeństwa do użycia zwierząt właśnie do pracy z chorymi i niepełnosprawnymi. Istnieje więc większe ryzyko, że właścicielom delfinariów ukierunkowanych na delfinoterapię uda się, mimo oficjalnych zakazów, bezkarnie pozyskać do swoich obiektów również dzikie delfiny, dla których będzie to znacznie bardziej traumatyczne niż dla osobników urodzonych w niewoli. Takie wydarzenie nastąpiło w lutym 2007 w Turcji, a obecnie o zgodę władz Meksyku w tym względzie stara się Acuario Delfinario Sonora.
• Pływanie z delfinami i bliski kontakt ze zwierzętami niesie ze sobą potencjalne ryzyko infekcji międzygatunkowych, głownie: streptococci, pseudomonas, aeromonas, clostridium ; szczególnie pseudomonas pseudomalle odpowiedzialny jest za schorzenia układu oddechowego zarówno u ssaków morskich jak i człowieka (Judith Scott, Campaigns Officer MARINE CONNECTION, A Letter to Minister of Health in Poland 22.05.2007). Stąd tak szeroka krytyka programów pływania z delfinami na świecie i akcje uświadamiające.
• Na całym świecie trwa bojkot delfinariów. W połowie maja 2007 władze lokalne w Chorwacji w Vodnjan odmówiły zgody na utworzenie tam delfinarium. Wspólnym wysiłkiem naukowców, organizacji ekologicznych, wolontariuszy udaje się doprowadzić do zamykania kolejnych takich obiektów (m.in. w Oklahoma City Zoo, Marineland w Adelajdzie zaś Wielka Brytania może poszczycić się tym, że zamknięto tak wszystkie tego typu miejsca). Do bojkotu przyłączają się nawet potężne sieciowe firmy turystyczne (np. Thomas Cook), które jeszcze niedawno również promowały obiekty należące do „delfinowego biznesu”. Choćby ze względu na wizerunek Polski i regionu Górnego Śląska niedobrze byłoby, gdyby działania naszego kraju wpisywały się w niechlubny trend naruszania dobrostanu zwierząt.
Mnie również fascynują delfiny i odczuwam ogromną pokusę obcowania z nimi. Szanuję i staram się też zrozumieć potrzeby i nadzieje chorych i ich rodzin, szukających wszędzie skutecznych form leczenia. Zdaję sobie sprawę, że jest to dość delikatna kwestia i konstruktywizm oraz rzetelność są tu szczególnie ważne. Dlatego, jeśli byłyby potrzebne dodatkowe, szczegółowe informacje dotyczące problematyki naruszania dobrostanu delfinów w warunkach niewoli, wyniki badań, kopie publikacji naukowych itd. bardzo proszę o kontakt.
Zachęcam także do odwiedzenia stron czołowych, uznanych organizacji zajmujących się ochroną waleni i problematyką delfinów przebywających w niewoli:
http://www.wdcs.org
http://www.marineconnection.org
Z wyrazami szacunku,
Jakub Banasiak
Z wielka atencja przeczytalem komentarz – kompilacje stanowisk roznych organizacji, uczonych, osob zaineteresowanych tematem, kol. Jakuba. Cenniejsza bylaby dla mnie jednak personalna wypowiedz, ocena, ktora jak mniemam bylaby podbudowana powyzszymi ocenami. W wielu kwestach zgadzam sie z przedmowca calkowicie – GCD wspomina o „szerszym przebywaniu” ludzi w zbiorniku z delfinami, owszem budzi to i moj niepokoj komercyjnego nastawienia…. W wielu osrodkach jest tak, ze opiekunowie delfinow musza uzywac rekawiczek jednorazowych w codziennej pracy, a z kolei zwykli ludzie karmia za pieniadze te zwierzeta nawet nie myjac dloni… paradoxy sa wszedzie. oczywiscie mozna skrytykowac i podawazyc wszystko. Od skarjnosci w skrajnosc (mysle tu np. o panu O’Barrry)…mozna budowac opinie zaleznie od potrzeb i raportow.Zamkniecie angielskich delfinariow bylo logiczna koniecznoscia (bywalo ze i beton odpadal ze scian wprost do wody, nastepnie do zolodkow zwierzat, bywaly tez skandaliczne niedopatrzenia – i zakmniecie ich to rzeczywiscie jest humanitarny sukces!).Przechlorowanie wody w obecnie stosowanych komputerowych analizach jest rzadkie, i na pewno mniej szkodliwe dla delfinow (juz bardziej niebezpieczna jest dla nich woda slodka) niz ludzi! Zasolenie morz i oceanow to m.in. NaCl, prawda? poza tym nie jest to juz konieczna met. dezynfekcji.
aby moc jednak zrozumiec w pelni przedmowce – musze poprosic o wyjasnienie co oznacza dla Niego „dobrostan delfinow” dodam do tego pytania delfinow hodowlanych (bo to mnie najbardziej interesuje)??? to pozwoli mi wiele zrozumiec, inaczej spojrzec….. oraz jak kolega widzialby przyszlosc delfinow przebywajacych w delfinariach i urodzonych w niewoli? przy zalozeniu ze delfinoterapia i tersura jest zakazana?
ps. oraz jakie istnieja dowody bakteryjnego badz wirusowego zakazenia miedzygatunkowego zakonczonego zejsciem jednej ze stron?
pozdrawiam serdecznie,
piotr
Z wielka atencja przeczytalem komentarz – kompilacje stanowisk roznych organizacji, uczonych, osob zaineteresowanych tematem, kol. Jakuba. Cenniejsza bylaby dla mnie jednak personalna wypowiedz, ocena, ktora jak mniemam bylaby podbudowana powyzszymi ocenami. W wielu kwestach zgadzam sie z przedmowca calkowicie – GCD wspomina o „szerszym przebywaniu” ludzi w zbiorniku z delfinami, owszem budzi to i moj niepokoj komercyjnego nastawienia…. W wielu osrodkach jest tak, ze opiekunowie delfinow musza uzywac rekawiczek jednorazowych w codziennej pracy, a z kolei zwykli ludzie karmia za pieniadze te zwierzeta nawet nie myjac dloni… paradoxy sa wszedzie. oczywiscie mozna skrytykowac i podawazyc wszystko. Od skarjnosci w skrajnosc (mysle tu np. o panu O’Barrry)…mozna budowac opinie zaleznie od potrzeb i raportow.Zamkniecie angielskich delfinariow bylo logiczna koniecznoscia (bywalo ze i beton odpadal ze scian wprost do wody, nastepnie do zolodkow zwierzat, bywaly tez skandaliczne niedopatrzenia – i zakmniecie ich to rzeczywiscie jest humanitarny sukces!).Przechlorowanie wody w obecnie stosowanych komputerowych analizach jest rzadkie, i na pewno mniej szkodliwe dla delfinow (juz bardziej niebezpieczna jest dla nich woda slodka) niz ludzi! Zasolenie morz i oceanow to m.in. NaCl, prawda? poza tym nie jest to juz konieczna met. dezynfekcji.
aby moc jednak zrozumiec w pelni przedmowce – musze poprosic o wyjasnienie co oznacza dla Niego „dobrostan delfinow” dodam do tego pytania delfinow hodowlanych (bo to mnie najbardziej interesuje)??? to pozwoli mi wiele zrozumiec, inaczej spojrzec….. oraz jak kolega widzialby przyszlosc delfinow przebywajacych w delfinariach i urodzonych w niewoli? przy zalozeniu ze delfinoterapia i tersura jest zakazana?
ps. oraz jakie istnieja dowody bakteryjnego badz wirusowego zakazenia miedzygatunkowego zakonczonego zejsciem jednej ze stron?
pozdrawiam serdecznie,
piotr
Witam!
Dość często zaglądam na tą stronę z nadzieją znalezienia nowych informacji na temat delfinów.
W zeszłym juz roku 2007 mój syn uczestniczył w delfinoterapii w Island Dolphin Care na Florydzie. Mój artykuł na ten temat również znajduje się na tej stronie.
W naszym przypadku terapia z delfinami okazała się „strzałem w dziesiątkę”!!! Próbowaliśmy wielu metod rehabilitacji i żadna nie przynosiła spodziewanego efektu! Bałam się ze i ta metoda zawiedzie, ale okazało się inaczej. Mój syn podczas terapii zaczął samodzielnie siadać, w tej chwili, pół roku po powrocie juz wstaje. Być może ktoś powie, że to zwykły zbieg okoliczności, ale czy aż tak??? Na pewno nie i wszystkie osoby zaangażowane w rozwój mojego syna tez to potwierdza.
Wracając jednak do tematu dobrostanu delfinów, będąc w IDC miałam przyjemność obserwować zachowanie nie tylko terapeutów ale i trenerów tych zwierząt. Są to ludzie młodzi, chętni nieść pomoc, bardzo zaangażowani. Nawet jak Deena (założycielka IDC) na pierwszym spotkaniu mówiła wszystkim zgromadzonym na terapii, jak maja się zachowywać, co wolno a czego nie, pomyślałam, że w ogóle to bez sensu. Miałam wrażenie, że bardziej dba o delfiny niż o ludzi! Zapłaciłam za to dużo pieniędzy a właściwie wszystkiego mi nie wolno! Jednak po pierwszym tygodniu terapii zrozumiałam dlaczego. I tak naprawdę wstydzę się tego, że tak myślałam. Ponieważ delfin jest bardzo mądrą istotą, tresowany-śmiało można powiedzieć, że jeszcze mądrzejszą. Cała ekipa IDC przede wszystkim chce uchronić delfiny przed zbytnią natarczywością człowieka. Nigdy nie widziałam przemocy stosowanej przez trenerów czy głodzenia delfinów.
Trenerzy z uśmiechem, cala radością uczą te wspaniałe zwierzęta wykonywania pewnych czynności. A delfiny są zawsze uśmiechnięte. Tym ludziom sprawia to tyle przyjemności. A wcale nie jest to latwe. Jednak widac po nich, że chcą, że lubią to co robią, a przede wszystkim, nie robią tym nikomu krzywdy.
Poza tym żyją tam w naturalnym dla nich środowisku, rybek pływających w wodzie, mają pod dostatkiem ale nie muszą ich jeść bo są prawidłowo i dobrze odżywiane. W czasie terapii w wodzie przebywa tylko dziecko z terapeuta, na platformie jest tylko trener i jeden z rodziców, i ewentualnie ktoś z wolontariuszy chcących nauczyć się specyfikacji tej metody. Nie wolno biegać po mostku nie wolno wkładać rąk do wody bez wyraźnego zezwolenia terapeuty czy trenera. Nie wolno wrzucać nic do wody, czy to jest jedzenie czy zabawka. Delfiny maja swoje odrębne miejsce w tej zatoce, w którym „mieszkają i załatwiają wszystkie swoje potrzeby”, tam nie wolno się zbliżać, jest to ich prywatny teren. Terapeuta czy trener wchodząc do wody z pięcioma delfinami, bez zająknięcia rozpoznaje delfina i nazywa go po imieniu.
Ja również pytam „czym w takim razie jest dobrostan?”
We wcześniejszych artykułach padło wiele naukowych stwierdzeń, ja wiem jedno nie możemy uogólniać i wszystkim przypisywać jednoznacznie, że robią cos źle. Przecież na świecie tyle ludzi cierpi. Ziemia to też naturalne środowisko dla nas, a jednak toczy się wiele wojen i nikt nie chce żyć w takich warunkach! Dlatego często ci ludzie uciekają do innych krajów, tam gdzie jest bezpieczniej. Dlaczego wiec delfiny które mogą pomódz, jednocześnie człowiek zapewnia im komfortowe warunki życia, nie miały by właśnie się wykazać? Wiemy na pewno ze delfin jest przyjazny człowiekowi jeśli oczywiście człowiek jest mu przyjazny. Z takiego połączenia wychodzi wiele „przyjaźni”. Człowiek-delfin, delfin-czlowiek. Kto powie, że to nie możliwe? Skoro przyjaźń z czworonogiem np. z psem jest możliwa to z delfinem nie? Dlaczego nikt głośno nie protestuje nad wykorzystywaniem psów w terapii z chorymi?
Oczywiście jestem za tym aby były takie delfinaria które prowadza terapie, np. takie jak w Stanach, ale zgadzam się również z przedmówcami, że najważniejsze aby były spełnione wszystkie warunki dla godnego i spokojnego życia tych zwierząt.
Moje dziecko jest niepełnosprawne, zatem dla mnie zrozumiałe jest takie nastawienie. Deena Hoagland, jak już wcześniej wspomniałam, założycielka IDC na Florydzie, raz w roku przylatuje do Niemiec na zaproszenie poszczególnych uniwersytetów. Może ktoś w Polsce też pomyślał by o tym aby zaprosić kogoś kto na co dzień ma styczność z tymi zwierzętami, kto zna ten sposób terapii. Może wtedy dużo więcej się o tym dowiemy.
Pozdrawiam
Magda Lesiak
Witam!
Dość często zaglądam na tą stronę z nadzieją znalezienia nowych informacji na temat delfinów.
W zeszłym juz roku 2007 mój syn uczestniczył w delfinoterapii w Island Dolphin Care na Florydzie. Mój artykuł na ten temat również znajduje się na tej stronie.
W naszym przypadku terapia z delfinami okazała się „strzałem w dziesiątkę”!!! Próbowaliśmy wielu metod rehabilitacji i żadna nie przynosiła spodziewanego efektu! Bałam się ze i ta metoda zawiedzie, ale okazało się inaczej. Mój syn podczas terapii zaczął samodzielnie siadać, w tej chwili, pół roku po powrocie juz wstaje. Być może ktoś powie, że to zwykły zbieg okoliczności, ale czy aż tak??? Na pewno nie i wszystkie osoby zaangażowane w rozwój mojego syna tez to potwierdza.
Wracając jednak do tematu dobrostanu delfinów, będąc w IDC miałam przyjemność obserwować zachowanie nie tylko terapeutów ale i trenerów tych zwierząt. Są to ludzie młodzi, chętni nieść pomoc, bardzo zaangażowani. Nawet jak Deena (założycielka IDC) na pierwszym spotkaniu mówiła wszystkim zgromadzonym na terapii, jak maja się zachowywać, co wolno a czego nie, pomyślałam, że w ogóle to bez sensu. Miałam wrażenie, że bardziej dba o delfiny niż o ludzi! Zapłaciłam za to dużo pieniędzy a właściwie wszystkiego mi nie wolno! Jednak po pierwszym tygodniu terapii zrozumiałam dlaczego. I tak naprawdę wstydzę się tego, że tak myślałam. Ponieważ delfin jest bardzo mądrą istotą, tresowany-śmiało można powiedzieć, że jeszcze mądrzejszą. Cała ekipa IDC przede wszystkim chce uchronić delfiny przed zbytnią natarczywością człowieka. Nigdy nie widziałam przemocy stosowanej przez trenerów czy głodzenia delfinów.
Trenerzy z uśmiechem, cala radością uczą te wspaniałe zwierzęta wykonywania pewnych czynności. A delfiny są zawsze uśmiechnięte. Tym ludziom sprawia to tyle przyjemności. A wcale nie jest to latwe. Jednak widac po nich, że chcą, że lubią to co robią, a przede wszystkim, nie robią tym nikomu krzywdy.
Poza tym żyją tam w naturalnym dla nich środowisku, rybek pływających w wodzie, mają pod dostatkiem ale nie muszą ich jeść bo są prawidłowo i dobrze odżywiane. W czasie terapii w wodzie przebywa tylko dziecko z terapeuta, na platformie jest tylko trener i jeden z rodziców, i ewentualnie ktoś z wolontariuszy chcących nauczyć się specyfikacji tej metody. Nie wolno biegać po mostku nie wolno wkładać rąk do wody bez wyraźnego zezwolenia terapeuty czy trenera. Nie wolno wrzucać nic do wody, czy to jest jedzenie czy zabawka. Delfiny maja swoje odrębne miejsce w tej zatoce, w którym „mieszkają i załatwiają wszystkie swoje potrzeby”, tam nie wolno się zbliżać, jest to ich prywatny teren. Terapeuta czy trener wchodząc do wody z pięcioma delfinami, bez zająknięcia rozpoznaje delfina i nazywa go po imieniu.
Ja również pytam „czym w takim razie jest dobrostan?”
We wcześniejszych artykułach padło wiele naukowych stwierdzeń, ja wiem jedno nie możemy uogólniać i wszystkim przypisywać jednoznacznie, że robią cos źle. Przecież na świecie tyle ludzi cierpi. Ziemia to też naturalne środowisko dla nas, a jednak toczy się wiele wojen i nikt nie chce żyć w takich warunkach! Dlatego często ci ludzie uciekają do innych krajów, tam gdzie jest bezpieczniej. Dlaczego wiec delfiny które mogą pomódz, jednocześnie człowiek zapewnia im komfortowe warunki życia, nie miały by właśnie się wykazać? Wiemy na pewno ze delfin jest przyjazny człowiekowi jeśli oczywiście człowiek jest mu przyjazny. Z takiego połączenia wychodzi wiele „przyjaźni”. Człowiek-delfin, delfin-czlowiek. Kto powie, że to nie możliwe? Skoro przyjaźń z czworonogiem np. z psem jest możliwa to z delfinem nie? Dlaczego nikt głośno nie protestuje nad wykorzystywaniem psów w terapii z chorymi?
Oczywiście jestem za tym aby były takie delfinaria które prowadza terapie, np. takie jak w Stanach, ale zgadzam się również z przedmówcami, że najważniejsze aby były spełnione wszystkie warunki dla godnego i spokojnego życia tych zwierząt.
Moje dziecko jest niepełnosprawne, zatem dla mnie zrozumiałe jest takie nastawienie. Deena Hoagland, jak już wcześniej wspomniałam, założycielka IDC na Florydzie, raz w roku przylatuje do Niemiec na zaproszenie poszczególnych uniwersytetów. Może ktoś w Polsce też pomyślał by o tym aby zaprosić kogoś kto na co dzień ma styczność z tymi zwierzętami, kto zna ten sposób terapii. Może wtedy dużo więcej się o tym dowiemy.
Pozdrawiam
Magda Lesiak
Witam Szanownych Przedmówców
W Państwa wypowiedziach padło wiele bardzo ważnych stwierdzeń. Bardzo szanuję te wyważone stanowiska i myślenie także o dobrostanie zwierząt.
Wiele jest definicji dobrostanu. Można w skrócie określić, że przez dobrostan rozumiemy stan całkowitego, zarówno fizycznego jak i psychicznego zdrowia zwierzęcia, kiedy pozostaje ono w harmonii z otaczającym środowiskiem (Hughes). L.Duncan z kolei twierdzi, że dobrostan związany jest ze wszystkim, co zwierzę odczuwa.
Nie byłem niestety w Island Dolphin Care na Florydzie, znam ten ośrodek tylko z relacji i dokumentów filmowych. Trzeba przyznać, że zadbano tam o większość potrzeb zwierząt i jest to wyróżniający się ośrodek. Przyjęte tam zasady i normy to zupełnie inny świat w stosunku do tego, co opisywali w swoich planach twórcy projektu Górnośląskiego Centrum Delfinoterapii.
Jednakże w wielu innych delfinariach, gdzie prowadzi się tzw. delfinoterapię, zwierzęta przebywają w sztucznych, ograniczonych betonowych zbiornikach i skazane są na większość dolegliwości takich samych, jak w przypadku delfinariów komercyjnych (prowadzących pokazy, programy pływania z delfinami i karmienia zwierząt).
Jestem zdecydowanym przeciwnikiem takich delfinariów. Wg mnie nie ma dla nich żadnego uzasadnienia.
Wyjątkiem mogłyby być tylko ośrodki rehabilitacji chorych i rannych zwierząt, gdzie przyjętoby zasadę, że zwierzęta, które w pełni można wyleczyć, wypuszczanoby na wolność po okresie rehabilitacji zaś zwierzęta, które nie mogą być przywrócone naturalnemi środowisku ze względu na trwały uszczerbek organizmu stałyby się rezydentami delfinarium (z tego, co wiem, taka idea przyświecała m.in. Panu Krzysztofowi Skórze w projekcie morświnarium na Helu). Nie wyobrażam sobie, by takie delfinaria budować z dala od morza.
Być może delfiny z takich ośrodków oraz ich potomkowie urodzeni w niewoli, odpowiednio wyselekcjonowane i przeszkolone, mogłyby być zwierzęcymi terapeutami, oczywiście, jeśli zapewni się im jak najlepsze warunki życia (w wydzielonych naturalnych akwenach, ze strefą refugium – tylko dla zwierząt, z jak najmniejszą ingerencją w naturalny behawior i jak największą dbałością o bezpieczeństwo zwierząt, wykluczającą komercyjne formy kontaktu człowieka z delfinami).
Nie sądzę, by uzasadnieniem dla istnienia innych delfinariów była potrzeba prowadzenia badań naukowych nad delfinami, zwłaszcza butlonosymi. Jest to gatunek już bardzo dobrze przebadany. Nie jest też zagrożony wyginięciem. Większość badaczy, chcąc kontynuować badania nad delfinami, skupia się jedynie na badaniach tych waleni w ich naturalnym środowisku. Tam przecież żyją, tam mają żyć i funkcjonowanie w tamtym środowisku oraz ich naturalny behawior powinny być punktem odniesienia.
Zwróćmy uwagę, że duża część badań prowadzonych w niewoli na delfinach sprawdza ich możliwości, które mają służyć człowiekowi a nie zwierzęciu i to przy założeniu, że te zwierzęta będą potem na usługach człowieka, w ośrodkach stworzonych przez człowieka i żyjąc „pod dyktando” człowieka (czyli w niewoli).
Myślę, że delfinaria w ogrodach zoologicznych (mimo z założenia niekomercyjnego celu) są i będą obarczone tymi samymi czynnikami naruszającymi dobrostan delfinów. Zawsze będzie to drastyczne naruszenie wolności zwierząt i poważna ingerencja w ich naturalny repertuar zachowań. Warto pamiętać, że na wolności delfiny:
1. Są w ciągłym ruchu. Ich ciała są zbudowane tak, by mogły rozwijać dużą szybkość i przemieszczać się na znaczne odległości. Pływają do 40 mil dziennie (około 3-7 mil na godzinę). Głównie przebywają pod wodą (tylko 10-20% ich aktywności dzieje się na powierzchni).
• … a w niewoli – ograniczone są do akwenu wyznaczonego rozmiarami swojego basenu, często nie przekraczającego 20 x 20 m. Część delfinów cierpiąc z powodu tych ograniczeń, dłuższy czas pozostaje w swego rodzaju stuporze bądź pływa godzinami dokoła basenu. Nawet największe delfinaria na świecie mające baseny 200 x 100 m pozwalają delfinom na aktywność ruchową stanowiącą jedynie 1% ich naturalnej aktywności.
2. Mogą nurkować nawet na głębokość 350 m. Schodzą na większe głębokości nie tylko, by mieć większą swobodę ruchu czy by szukać pożywienia, ale także, by uciec od zbyt wysokiej temperatury wód powierzchniowych
• – a w niewoli – Amerykańskie wymagania stanowią, że wystarczającą głębokością zbiornika są 2 m. Skazuje to zwierzęta na przegrzanie, problemy skórne, a nawet stanowi zagrożenie życia
3. Struktura społeczna jest bardzo ważna a osobniki zawiązują między sobą silne więzi i są w stanie rozpoznać się nawzajem nawet po bardzo długim okresie separacji. Członkowie stada razem polują i razem się bawią, razem wychowują potomków i opiekują się chorymi i starszymi osobnikami. Spieszą także z pomocą rannym osobnikom, pozostają przy delfinach, które złapały się w sieci, czy utkwiły na mieliźnie, nawet za cenę własnego życia. Związek pomiędzy matką a cielęciem jest również bardzo silny i długotrwały (do 6 lat i dłużej).
• – a w niewoli – nie mają możliwości doświadczyć życia w naturalnej zbiorowości stada i rodziny. Skazane są na izolację społeczną. Jedyna ścisła relacja, jaką nawiązują (jeśli rodzą się w niewoli) -relacja z matką, jest przerywana zdecydowanie za wcześnie w wyniku odseparowania lub gdy osobnik zostanie sprzedany do innego obiektu turystycznego. Izolacja społeczna powoduje u zwierząt dystress, utratę apetytu, wrzody żołądka, osłabienie odporności.
4. Używają zmysłu echolokacji, by poznawać świat, rozpoznawać różne rodzaje pokarmu, orientować się w terenie, określać strukturę nieznanych obiektów. Sonar podpowiada im wszystko, czego muszą wiedzieć o swoim otoczeniu. Jego użycie jest dlań prawdopodobnie tak ważne jak wzrok dla ludzi.
• – a w niewoli – mają bardzo ograniczone możliwości użycia sonaru. Jest bezużyteczny do polowania, gdyż karmione są rybami martwymi, podawanymi przez opiekuna. Nie ma potrzeby stosowania go do eksploracji basenu, który stanowi dobrze poznane, niezmienne, monotonne otoczenie. Delfin uczy się też nieużywania sonaru ponieważ fale dźwiękowe odbite od ścian bardzo małego basenu są dla niego drażniące i dezorientujące. Następuje tu swego rodzaju deprywacja sensoryczna.
5. Delfiny wybierają takie akweny, które odpowiadają ich potrzebom i które nie powodują dyskomfortu. W warunkach naturalnych, w sytuacji zagrożenia bądź nasilenia bodźców niekorzystnych, mają możliwość zmiany obszaru, na którym przebywają.
• – a w niewoli – nie mają możliwości ucieczki od bodźców powodujących dyskomfort
6. Zdarza się, że samce walczą ze sobą, są agresywne wobec osobników własnej grupy.
• – a w niewoli – warunki w niewoli nie dają możliwości uniknięcia przejawów agresji międzyosobniczej.
Pan Piotr w odpowiedzi na moją wypowiedź zadał ważne pytanie: jakie istnieją dowody bakteryjnego bądź wirusowego zakażenia miedzygatunkowego zakończonego zejściem jednej ze stron?
W latach 2001-2002 Wildlife Health Center prowadził badania dotyczące zachorowań pracowników mających kontakt z ssakami morskimi na choroby odzwierzęce. 12 % spośród badanych były to osoby pracujące w akwariach, delfinariach i przy programach swim with the dolphins. Stwierdzono, że w odniesieniu do całej próby osoby, które mają kontakt z tymi zwierzętami częściej niż 50 dni w roku, są 23 x bardziej narażone na te choroby niż inni ludzie. Stwierdzono także, że osoby, które miały kontakt z odchodami i wydzielinami tych zwierząt są narażone 3 x bardziej na zachorowania niż inni ludzie.
Badacze z Oregon State University wskazują też na istotne zagrożenie bakteryjne, zwłaszcza mycobacterium marinum. Zalecają mycie rąk i ciała po każdym kontakcie z wodą z basenów ze zwierzętami, noszenie rękawic ochronnych i wymóg opieki lekarskiej w trakcie pracy ze zwierzętami, by można było interweniować i pomóc od razu nawet po drobnych uszkodzeniach skóry czy infekcjach.
W hawajskim delfinarium wyizolowano 15 typów bakterii, z czego przynajmniej połowa jest groźna dla ludzi.
Wielokrotnie notowano przypadki infekcji grzybiczych u weterynarzy leczących chore delfiny.
Nie są mi znane przypadki śmierci pracownika delfinarium czy pacjenta Delfinoterapii w wyniku zakażenia mikroorganizmami odzwierzęcymi. Mam nadzieję, że nigdzie nie doszło do takiego dramatu.
To, co jeszcze świadczy przeciwko delfinariom i częściowo delfinoterapii to fakt, że ich popularność kreuje i stymuluje odławianie i handel tymi zwierzętami. Mało osób zdaje sobie sprawę, skąd biorą się delfiny w niektórych delfinariach, ogrodach zoologicznych czy nawet ośrodkach delfinoterapii. Zbytnio ufamy deklaracjom menedżerów poszczególnych ośrodków – dochodzenia prowadzone przez dziennikarzy i międzynarodowe organizacje zajmujące się ochroną waleni wielokrotnie ujawniały już różne ponure fakty a także przekłamania w dokumentacji zwierząt.
Rozwój „delfinowego biznesu” powoduje dodatkowo wzrost procederu najbardziej dramatycznego – połowu delfinów żyjących na wolności, najbardziej uderzającego nie tylko w dobrostan, ale w najważniejsze prawo zwierząt – prawo do życia. To jest ta ciemna strona, skrzętnie skrywana i kamuflowana.
Mimo protestów całego świata japońscy rybacy co roku odławiają około 17 tysięcy delfinów, większość mordując i sprzedając na mięso. Nieliczne osobniki, które z tych połowów wychodzą bez ran, sprzedawane są do parków morskich. Same połowy są bardzo stresujące i okrutne. Najpierw ściga się stada delfinów aż do ich wycieńczenia, otacza się je i zagania na mielizny. Potem wyciąga się je na brzeg, do łodzi i we większości podcina się im gardła, ćwiartuje niekiedy jeszcze żywe osobniki. Odbywa się to przy ogłuszającym pisku przerażonych zwierząt, które jednocześnie są świadkami śmierci swoich towarzyszy.
Podobnie przerażający proceder połowu delfinów do parków morskich (choć już bez zabijania zwierząt na masową skalę na mięso) można odnotować na Wyspach Salomona, w Peru oraz na Kubie. Rybacy zajmujący się odłowem używają prowizorycznych narzędzi (sieci, pętle) narażających delfiny na zranienie. Cielęta oddzielane są od matek. Zwierzęta przeżywają szok i nierzadko umierają w wyniku stresu. Po omotaniu delfina w sieć wyciągany jest on na łódź a następnie transportowany do prowizorycznych zagród wodnych przy brzegu. Transport rybacką łodzią, nieprzystosowaną do takich zadań, trwa zazwyczaj około 2 godzin, często w pełnym tropikalnym słońcu.
Odłowione zwierzęta przetrzymywane są w bardzo małych morskich basenach-zagrodach, siłą przyzwyczajane są do odżywiania martwymi rybami i bez należytej opieki weterynaryjnej czekają na transport do delfinariów. W 2003 roku 4 delfiny zmarły w wyniku niewłaściwych warunków w płytkich basenach – poczekalniach. Delfiny, które przeżyły taką traumę, dodatkowo spowodowaną bardzo ciężkimi dla nich warunkami transportu, trafiają do delfinariów (Rose, Farinato, Sherwin, 2005).
Procedury połowu delfinów i towarzyszący im stres mają też wpływ na późniejszą agresję osobników, na odporność organizmu, podatność na alergie, zdolności reprodukcyjne (Curry 1999).
Przyznaję, że mnie samemu bardzo trudno wykorzenić u siebie pokusę kontaktów z delfinami w niewoli. Myślę też, że mimo swoich przekonań, gdyby tylko bliska mi osoba potrzebowałaby animaloterapii a delfiny dawałyby jakąkolwiek szansę, sięgnąłbym też po delfinoterapię.
Trudno też jest mi wyzbyć się antropomorfizacji tych zwierząt i ich zachowań. Jestem wciąż pod ogromnym wrażeniem tych zwierząt. Miałem jednak okazję wielokrotnie obserwować je w różnych akwenach na wolności i uczyć się interpretacji ich naturalnych zachowań od badaczy z wieloletnim stażem. Warto zachować ostrożność z przenoszeniem zjawisk i relacji ze świata człowieka na świat zwierząt. Warto odróżnić ciekawość zwierzęcia, jego potrzebę eksploracji i chęć zaspokajania potrzeb pokarmowych przy własnym najniższym wydatku energetycznym od przyjaźni. W naturalnym środowisku delfiny wcale nie łakną trwałego kontaktu z człowiekiem (z wyjątkiem kilkunastu osobników, żyjących samotnie, w skali całej światowej populacji).
Badano to nawet do strony naukowej. Istotnym z punktu widzenia dobrostanu delfinów butlonosych jest pytanie, czy sama obecność ludzi w ich pobliżu jest dla nich czynnikiem stresującym i czy, mając wybór, starają się tej obecności unikać.
Badania prowadzone od III 1994 do III 1995 roku w nowozelandzkiej Bay of Island monitorowały programy pływania z dzikimi delfinami i wpływ pływaków oraz łodzi wycieczkowych na zachowania dwóch gatunków delfinów: zwyczajnego (Delphinus delphis) oraz butlonosa (Tursiops truncatus). Reakcje delfinów na pojawienie się ludzi w wodzie w ich pobliżu podzielono na trzy kategorie: pozostanie w odległości do 5 m od pływaków, aktywne unikanie kontaktu oraz postawa neutralna – brak wyraźnej reakcji na pojawienie się ludzi. W 48% spotkań butlonosy pozostawały w pobliżu ludzi, w 30% przypadków brakowało widocznej reakcji zaś jedynie w 22% unikały aktywnie bliskiego spotkania z ludźmi w wodzie. W przeciwieństwie do delfinów zwyczajnych, gdzie wyniki kształtowały się – odpowiednio: 24%, 38% i 38%, delfiny butlonose nie przejawiały większych objawów stresu w odpowiedzi na pojawienie się ludzi (Baker, 1997).
W niewoli, ze względu na ograniczoną przestrzeń i brak możliwości sprawowania kontroli nad sytuacją, delfiny mogą jednak odbierać interakcje z ludźmi w inny sposób.
W 2003 r. przeprowadzono badania nad zachowaniem butlonosów w stosunku do dorosłych i dzieci w czasie programów pływania z delfinami i sesji terapeutycznych w dwóch różnych obiektach: „Dolphin Plus” w Floryda Keys i na „Delfinie Rafie” w Ejlacie w Izraelu. W przypadku obiektu „Dolphin Plus”, gdzie basen dla delfinów ma 600 m kw. zachowanie delfinów w obecności pływaków (zmiany kierunku ruchu, zwiększanie dystansu od ludzi, wycofywanie się na większą głębokość, gdy zbliżali się ludzie, większa częstotliwość oddechów) wskazują na to, że obecność uczestników pływania z delfinami jest czynnikiem stresującym. Warto dodać, że pojawienie się w wodzie dzieci miało znacznie mniejszy wpływ na zmianę zachowania rezydujących w zbiorniku zwierząt. W „Delfiniej Rafie”, gdzie obszar zamieszkały przez delfiny jest wydzieloną naturalną zatoczką i liczy 14 000 m kw., delfiny nie unikały kontaktu z ludźmi, nawet z dorosłymi i nie okazywały objawów stresu w obecności ludzi. Jedna z przyjętych hipotez wyjaśniających takie nastawienie zwierząt do pływaków w „Delfinie Rafie” stwierdza, że decydujące znaczenie ma tu wielkość obszaru dostępnego dla dellfinów, które nie są skazane na kontakt ludźmi, mają w każdej chwili możliwość odpłynięcia i schronienia się w oddalonej części zatoki i przez to odczuwają znacznie niższy poziom stresu (Brensing, Linke, 2003). Mają tu istotną dla dobrostanu możliwość sprawowania kontroli nad sytuacją. Jednak tak duża przestrzeń oraz dostęp do refugium, gdzie nikt nie nęka zwierząt swą obecnością, jest zjawiskiem niezwykle rzadkim w miejscach, gdzie prowadzi się zajęcia z delfinami.
Być może my jako ludzie potrzebujemy delfinów, ale bądźmy szczerzy – delfiny nie potrzebują człowieka, by żyć i funkcjonować zgodnie ze swoją naturą.
Pozdrawiam serdecznie,
Jakub Banasiak
Witam Szanownych Przedmówców
W Państwa wypowiedziach padło wiele bardzo ważnych stwierdzeń. Bardzo szanuję te wyważone stanowiska i myślenie także o dobrostanie zwierząt.
Wiele jest definicji dobrostanu. Można w skrócie określić, że przez dobrostan rozumiemy stan całkowitego, zarówno fizycznego jak i psychicznego zdrowia zwierzęcia, kiedy pozostaje ono w harmonii z otaczającym środowiskiem (Hughes). L.Duncan z kolei twierdzi, że dobrostan związany jest ze wszystkim, co zwierzę odczuwa.
Nie byłem niestety w Island Dolphin Care na Florydzie, znam ten ośrodek tylko z relacji i dokumentów filmowych. Trzeba przyznać, że zadbano tam o większość potrzeb zwierząt i jest to wyróżniający się ośrodek. Przyjęte tam zasady i normy to zupełnie inny świat w stosunku do tego, co opisywali w swoich planach twórcy projektu Górnośląskiego Centrum Delfinoterapii.
Jednakże w wielu innych delfinariach, gdzie prowadzi się tzw. delfinoterapię, zwierzęta przebywają w sztucznych, ograniczonych betonowych zbiornikach i skazane są na większość dolegliwości takich samych, jak w przypadku delfinariów komercyjnych (prowadzących pokazy, programy pływania z delfinami i karmienia zwierząt).
Jestem zdecydowanym przeciwnikiem takich delfinariów. Wg mnie nie ma dla nich żadnego uzasadnienia.
Wyjątkiem mogłyby być tylko ośrodki rehabilitacji chorych i rannych zwierząt, gdzie przyjętoby zasadę, że zwierzęta, które w pełni można wyleczyć, wypuszczanoby na wolność po okresie rehabilitacji zaś zwierzęta, które nie mogą być przywrócone naturalnemi środowisku ze względu na trwały uszczerbek organizmu stałyby się rezydentami delfinarium (z tego, co wiem, taka idea przyświecała m.in. Panu Krzysztofowi Skórze w projekcie morświnarium na Helu). Nie wyobrażam sobie, by takie delfinaria budować z dala od morza.
Być może delfiny z takich ośrodków oraz ich potomkowie urodzeni w niewoli, odpowiednio wyselekcjonowane i przeszkolone, mogłyby być zwierzęcymi terapeutami, oczywiście, jeśli zapewni się im jak najlepsze warunki życia (w wydzielonych naturalnych akwenach, ze strefą refugium – tylko dla zwierząt, z jak najmniejszą ingerencją w naturalny behawior i jak największą dbałością o bezpieczeństwo zwierząt, wykluczającą komercyjne formy kontaktu człowieka z delfinami).
Nie sądzę, by uzasadnieniem dla istnienia innych delfinariów była potrzeba prowadzenia badań naukowych nad delfinami, zwłaszcza butlonosymi. Jest to gatunek już bardzo dobrze przebadany. Nie jest też zagrożony wyginięciem. Większość badaczy, chcąc kontynuować badania nad delfinami, skupia się jedynie na badaniach tych waleni w ich naturalnym środowisku. Tam przecież żyją, tam mają żyć i funkcjonowanie w tamtym środowisku oraz ich naturalny behawior powinny być punktem odniesienia.
Zwróćmy uwagę, że duża część badań prowadzonych w niewoli na delfinach sprawdza ich możliwości, które mają służyć człowiekowi a nie zwierzęciu i to przy założeniu, że te zwierzęta będą potem na usługach człowieka, w ośrodkach stworzonych przez człowieka i żyjąc „pod dyktando” człowieka (czyli w niewoli).
Myślę, że delfinaria w ogrodach zoologicznych (mimo z założenia niekomercyjnego celu) są i będą obarczone tymi samymi czynnikami naruszającymi dobrostan delfinów. Zawsze będzie to drastyczne naruszenie wolności zwierząt i poważna ingerencja w ich naturalny repertuar zachowań. Warto pamiętać, że na wolności delfiny:
1. Są w ciągłym ruchu. Ich ciała są zbudowane tak, by mogły rozwijać dużą szybkość i przemieszczać się na znaczne odległości. Pływają do 40 mil dziennie (około 3-7 mil na godzinę). Głównie przebywają pod wodą (tylko 10-20% ich aktywności dzieje się na powierzchni).
• … a w niewoli – ograniczone są do akwenu wyznaczonego rozmiarami swojego basenu, często nie przekraczającego 20 x 20 m. Część delfinów cierpiąc z powodu tych ograniczeń, dłuższy czas pozostaje w swego rodzaju stuporze bądź pływa godzinami dokoła basenu. Nawet największe delfinaria na świecie mające baseny 200 x 100 m pozwalają delfinom na aktywność ruchową stanowiącą jedynie 1% ich naturalnej aktywności.
2. Mogą nurkować nawet na głębokość 350 m. Schodzą na większe głębokości nie tylko, by mieć większą swobodę ruchu czy by szukać pożywienia, ale także, by uciec od zbyt wysokiej temperatury wód powierzchniowych
• – a w niewoli – Amerykańskie wymagania stanowią, że wystarczającą głębokością zbiornika są 2 m. Skazuje to zwierzęta na przegrzanie, problemy skórne, a nawet stanowi zagrożenie życia
3. Struktura społeczna jest bardzo ważna a osobniki zawiązują między sobą silne więzi i są w stanie rozpoznać się nawzajem nawet po bardzo długim okresie separacji. Członkowie stada razem polują i razem się bawią, razem wychowują potomków i opiekują się chorymi i starszymi osobnikami. Spieszą także z pomocą rannym osobnikom, pozostają przy delfinach, które złapały się w sieci, czy utkwiły na mieliźnie, nawet za cenę własnego życia. Związek pomiędzy matką a cielęciem jest również bardzo silny i długotrwały (do 6 lat i dłużej).
• – a w niewoli – nie mają możliwości doświadczyć życia w naturalnej zbiorowości stada i rodziny. Skazane są na izolację społeczną. Jedyna ścisła relacja, jaką nawiązują (jeśli rodzą się w niewoli) -relacja z matką, jest przerywana zdecydowanie za wcześnie w wyniku odseparowania lub gdy osobnik zostanie sprzedany do innego obiektu turystycznego. Izolacja społeczna powoduje u zwierząt dystress, utratę apetytu, wrzody żołądka, osłabienie odporności.
4. Używają zmysłu echolokacji, by poznawać świat, rozpoznawać różne rodzaje pokarmu, orientować się w terenie, określać strukturę nieznanych obiektów. Sonar podpowiada im wszystko, czego muszą wiedzieć o swoim otoczeniu. Jego użycie jest dlań prawdopodobnie tak ważne jak wzrok dla ludzi.
• – a w niewoli – mają bardzo ograniczone możliwości użycia sonaru. Jest bezużyteczny do polowania, gdyż karmione są rybami martwymi, podawanymi przez opiekuna. Nie ma potrzeby stosowania go do eksploracji basenu, który stanowi dobrze poznane, niezmienne, monotonne otoczenie. Delfin uczy się też nieużywania sonaru ponieważ fale dźwiękowe odbite od ścian bardzo małego basenu są dla niego drażniące i dezorientujące. Następuje tu swego rodzaju deprywacja sensoryczna.
5. Delfiny wybierają takie akweny, które odpowiadają ich potrzebom i które nie powodują dyskomfortu. W warunkach naturalnych, w sytuacji zagrożenia bądź nasilenia bodźców niekorzystnych, mają możliwość zmiany obszaru, na którym przebywają.
• – a w niewoli – nie mają możliwości ucieczki od bodźców powodujących dyskomfort
6. Zdarza się, że samce walczą ze sobą, są agresywne wobec osobników własnej grupy.
• – a w niewoli – warunki w niewoli nie dają możliwości uniknięcia przejawów agresji międzyosobniczej.
Pan Piotr w odpowiedzi na moją wypowiedź zadał ważne pytanie: jakie istnieją dowody bakteryjnego bądź wirusowego zakażenia miedzygatunkowego zakończonego zejściem jednej ze stron?
W latach 2001-2002 Wildlife Health Center prowadził badania dotyczące zachorowań pracowników mających kontakt z ssakami morskimi na choroby odzwierzęce. 12 % spośród badanych były to osoby pracujące w akwariach, delfinariach i przy programach swim with the dolphins. Stwierdzono, że w odniesieniu do całej próby osoby, które mają kontakt z tymi zwierzętami częściej niż 50 dni w roku, są 23 x bardziej narażone na te choroby niż inni ludzie. Stwierdzono także, że osoby, które miały kontakt z odchodami i wydzielinami tych zwierząt są narażone 3 x bardziej na zachorowania niż inni ludzie.
Badacze z Oregon State University wskazują też na istotne zagrożenie bakteryjne, zwłaszcza mycobacterium marinum. Zalecają mycie rąk i ciała po każdym kontakcie z wodą z basenów ze zwierzętami, noszenie rękawic ochronnych i wymóg opieki lekarskiej w trakcie pracy ze zwierzętami, by można było interweniować i pomóc od razu nawet po drobnych uszkodzeniach skóry czy infekcjach.
W hawajskim delfinarium wyizolowano 15 typów bakterii, z czego przynajmniej połowa jest groźna dla ludzi.
Wielokrotnie notowano przypadki infekcji grzybiczych u weterynarzy leczących chore delfiny.
Nie są mi znane przypadki śmierci pracownika delfinarium czy pacjenta Delfinoterapii w wyniku zakażenia mikroorganizmami odzwierzęcymi. Mam nadzieję, że nigdzie nie doszło do takiego dramatu.
To, co jeszcze świadczy przeciwko delfinariom i częściowo delfinoterapii to fakt, że ich popularność kreuje i stymuluje odławianie i handel tymi zwierzętami. Mało osób zdaje sobie sprawę, skąd biorą się delfiny w niektórych delfinariach, ogrodach zoologicznych czy nawet ośrodkach delfinoterapii. Zbytnio ufamy deklaracjom menedżerów poszczególnych ośrodków – dochodzenia prowadzone przez dziennikarzy i międzynarodowe organizacje zajmujące się ochroną waleni wielokrotnie ujawniały już różne ponure fakty a także przekłamania w dokumentacji zwierząt.
Rozwój „delfinowego biznesu” powoduje dodatkowo wzrost procederu najbardziej dramatycznego – połowu delfinów żyjących na wolności, najbardziej uderzającego nie tylko w dobrostan, ale w najważniejsze prawo zwierząt – prawo do życia. To jest ta ciemna strona, skrzętnie skrywana i kamuflowana.
Mimo protestów całego świata japońscy rybacy co roku odławiają około 17 tysięcy delfinów, większość mordując i sprzedając na mięso. Nieliczne osobniki, które z tych połowów wychodzą bez ran, sprzedawane są do parków morskich. Same połowy są bardzo stresujące i okrutne. Najpierw ściga się stada delfinów aż do ich wycieńczenia, otacza się je i zagania na mielizny. Potem wyciąga się je na brzeg, do łodzi i we większości podcina się im gardła, ćwiartuje niekiedy jeszcze żywe osobniki. Odbywa się to przy ogłuszającym pisku przerażonych zwierząt, które jednocześnie są świadkami śmierci swoich towarzyszy.
Podobnie przerażający proceder połowu delfinów do parków morskich (choć już bez zabijania zwierząt na masową skalę na mięso) można odnotować na Wyspach Salomona, w Peru oraz na Kubie. Rybacy zajmujący się odłowem używają prowizorycznych narzędzi (sieci, pętle) narażających delfiny na zranienie. Cielęta oddzielane są od matek. Zwierzęta przeżywają szok i nierzadko umierają w wyniku stresu. Po omotaniu delfina w sieć wyciągany jest on na łódź a następnie transportowany do prowizorycznych zagród wodnych przy brzegu. Transport rybacką łodzią, nieprzystosowaną do takich zadań, trwa zazwyczaj około 2 godzin, często w pełnym tropikalnym słońcu.
Odłowione zwierzęta przetrzymywane są w bardzo małych morskich basenach-zagrodach, siłą przyzwyczajane są do odżywiania martwymi rybami i bez należytej opieki weterynaryjnej czekają na transport do delfinariów. W 2003 roku 4 delfiny zmarły w wyniku niewłaściwych warunków w płytkich basenach – poczekalniach. Delfiny, które przeżyły taką traumę, dodatkowo spowodowaną bardzo ciężkimi dla nich warunkami transportu, trafiają do delfinariów (Rose, Farinato, Sherwin, 2005).
Procedury połowu delfinów i towarzyszący im stres mają też wpływ na późniejszą agresję osobników, na odporność organizmu, podatność na alergie, zdolności reprodukcyjne (Curry 1999).
Przyznaję, że mnie samemu bardzo trudno wykorzenić u siebie pokusę kontaktów z delfinami w niewoli. Myślę też, że mimo swoich przekonań, gdyby tylko bliska mi osoba potrzebowałaby animaloterapii a delfiny dawałyby jakąkolwiek szansę, sięgnąłbym też po delfinoterapię.
Trudno też jest mi wyzbyć się antropomorfizacji tych zwierząt i ich zachowań. Jestem wciąż pod ogromnym wrażeniem tych zwierząt. Miałem jednak okazję wielokrotnie obserwować je w różnych akwenach na wolności i uczyć się interpretacji ich naturalnych zachowań od badaczy z wieloletnim stażem. Warto zachować ostrożność z przenoszeniem zjawisk i relacji ze świata człowieka na świat zwierząt. Warto odróżnić ciekawość zwierzęcia, jego potrzebę eksploracji i chęć zaspokajania potrzeb pokarmowych przy własnym najniższym wydatku energetycznym od przyjaźni. W naturalnym środowisku delfiny wcale nie łakną trwałego kontaktu z człowiekiem (z wyjątkiem kilkunastu osobników, żyjących samotnie, w skali całej światowej populacji).
Badano to nawet do strony naukowej. Istotnym z punktu widzenia dobrostanu delfinów butlonosych jest pytanie, czy sama obecność ludzi w ich pobliżu jest dla nich czynnikiem stresującym i czy, mając wybór, starają się tej obecności unikać.
Badania prowadzone od III 1994 do III 1995 roku w nowozelandzkiej Bay of Island monitorowały programy pływania z dzikimi delfinami i wpływ pływaków oraz łodzi wycieczkowych na zachowania dwóch gatunków delfinów: zwyczajnego (Delphinus delphis) oraz butlonosa (Tursiops truncatus). Reakcje delfinów na pojawienie się ludzi w wodzie w ich pobliżu podzielono na trzy kategorie: pozostanie w odległości do 5 m od pływaków, aktywne unikanie kontaktu oraz postawa neutralna – brak wyraźnej reakcji na pojawienie się ludzi. W 48% spotkań butlonosy pozostawały w pobliżu ludzi, w 30% przypadków brakowało widocznej reakcji zaś jedynie w 22% unikały aktywnie bliskiego spotkania z ludźmi w wodzie. W przeciwieństwie do delfinów zwyczajnych, gdzie wyniki kształtowały się – odpowiednio: 24%, 38% i 38%, delfiny butlonose nie przejawiały większych objawów stresu w odpowiedzi na pojawienie się ludzi (Baker, 1997).
W niewoli, ze względu na ograniczoną przestrzeń i brak możliwości sprawowania kontroli nad sytuacją, delfiny mogą jednak odbierać interakcje z ludźmi w inny sposób.
W 2003 r. przeprowadzono badania nad zachowaniem butlonosów w stosunku do dorosłych i dzieci w czasie programów pływania z delfinami i sesji terapeutycznych w dwóch różnych obiektach: „Dolphin Plus” w Floryda Keys i na „Delfinie Rafie” w Ejlacie w Izraelu. W przypadku obiektu „Dolphin Plus”, gdzie basen dla delfinów ma 600 m kw. zachowanie delfinów w obecności pływaków (zmiany kierunku ruchu, zwiększanie dystansu od ludzi, wycofywanie się na większą głębokość, gdy zbliżali się ludzie, większa częstotliwość oddechów) wskazują na to, że obecność uczestników pływania z delfinami jest czynnikiem stresującym. Warto dodać, że pojawienie się w wodzie dzieci miało znacznie mniejszy wpływ na zmianę zachowania rezydujących w zbiorniku zwierząt. W „Delfiniej Rafie”, gdzie obszar zamieszkały przez delfiny jest wydzieloną naturalną zatoczką i liczy 14 000 m kw., delfiny nie unikały kontaktu z ludźmi, nawet z dorosłymi i nie okazywały objawów stresu w obecności ludzi. Jedna z przyjętych hipotez wyjaśniających takie nastawienie zwierząt do pływaków w „Delfinie Rafie” stwierdza, że decydujące znaczenie ma tu wielkość obszaru dostępnego dla dellfinów, które nie są skazane na kontakt ludźmi, mają w każdej chwili możliwość odpłynięcia i schronienia się w oddalonej części zatoki i przez to odczuwają znacznie niższy poziom stresu (Brensing, Linke, 2003). Mają tu istotną dla dobrostanu możliwość sprawowania kontroli nad sytuacją. Jednak tak duża przestrzeń oraz dostęp do refugium, gdzie nikt nie nęka zwierząt swą obecnością, jest zjawiskiem niezwykle rzadkim w miejscach, gdzie prowadzi się zajęcia z delfinami.
Być może my jako ludzie potrzebujemy delfinów, ale bądźmy szczerzy – delfiny nie potrzebują człowieka, by żyć i funkcjonować zgodnie ze swoją naturą.
Pozdrawiam serdecznie,
Jakub Banasiak
…..nolens volens…. próbuję ad nuovo!
Kolego Jakubie,
Pragnę ponownie poprosić o wyjaśnienie, w jaki sposób Kolega przekłada w sobie – na własny użytek pojęcie dobrostanu?
I drugie pytanie, na które nie otrzymałem odpowiedzi – jeśli nie delfinaria, tresura, delfinarium – to CO???
Oraz trzecie – czy stwierdzono śmiertelne zejście międzygatunkowe….? Nie otrzymałem odpowiedzi i na to pytanie!
/Grzybica – ludzka rzecz można by rzec 😉 Szczególnie tam, gdzie jest wody nadmiar…../
Komentarz ten, to kolejne, tym razem już mniej interesujące, zestawienie przytoczeń, faktów i ….mitów. W ten sposób trudno dyskutować, imprimis musiałbym sprawdzać wszystkie te doniesienia (które budzą moją wątpliwość), i wówczas odnosić się do nich. Praca zbyteczna, wnioski i tak nie przekonają.
A co ważne dla mnie – z pewnością mój dobrostan uległby znacznemu pogorszeniu.
Właściwie to zagubiłem się, nie wiem na czym polegać mają doniesienia Kolegi…. Na pewno po ich lekturze nie wstąpię w szeregi jakiś tajnych organizacji, mających w statusie uwolnić wszystko, co człowiek sobie podporządkował….
Dla przykładu rozpatrzmy zwierzę – KROWA.
Krowa rasy NCB, jako daleki kuzyn ssaków morskich, niechlubnie uwięziona w oborze, w jakimś oplocie łańcuchowym, dojona przez maszynę, albo rozwścieczoną danego dnia niskim przyznaniem alimentów oborową… Ciemno, brudno, gwoździe w źle sfermentowanej kiszonce, racice nie przycięte, rogi pozawijane, leży taki stwór na macie z gumy naprawianej po stokroć razy przez pijanego wulkanizatora, ogon w kale od 4.30AM…. A ilu to już weterynarzy, zootechników złapało brucelozę!!! Toż to sprzeczne z hodowlą, więc co? Wypuszczamy wszystkie polskie miećki na wolność – trzeba pierwej wytłumaczyć krowie co to jest, ta wolność(?). Ale myślę, że „da” się to zrobić! Hard-Greenpeace’owcy umieją wszystko.
A czymże krowa różni się od delfina? Może temu drugiemu zbytnio przypisujemy cechy człowiecze? Może właśnie Kolega to czyni z nutą przesady?
To teraz ja pozwolę sobie na cytowanie:
„Czym jest dobrostan?
odejmowano wiele prób naukowego zdefiniowania dobrostanu, jednak w związku z tym, iż dotyczy on nie tylko komfortu fizycznego i biologicznego, ale uwzględnia również stan psychiczny zwierząt, zagadnienie to rozpatruje się na trzech płaszczyznach:
• statusu fizycznego (fitness)
• statusu mentalnego (odczuć)
• ekspresji naturalnych zachowań.
Wszystkie te płaszczyzny zostały zawarte przez Farm Animal Welfare Council (FAWC) w tzw. „pięciu wolnościach” zwierząt. Powinny one być wolne od:
Głodu i pragnienia – poprzez zapewnienie im stałego dostępu do wody i pokarmu koniecznego do utrzymania zdrowia i witalności.
Dyskomfortu – przez zapewnienie odpowiedniego środowiska życia z miejscem schronienia i spokojnego odpoczynku.
Bólu, ran i chorób – przez zapewnienie właściwej opieki, możliwie szybkiej diagnozy i skutecznego leczenia.
Strachu i stresu – poprzez eliminowanie zbędnego cierpienia.
Wyrażać naturalne zachowanie – przez zapewnienie im wystarczającej przestrzeni, właściwego jej wyposażenia oraz możliwości kontaktów socjalnych.”
Uważam, że ta definicja ma nawet sens…. Dorzucając do tego normy, ja ufam, że stworzone przez fachowców, wszystko (wiele) jest zgodne z warunkami utrzymywania i hodowli.
Porównywanie kilku czynników populacji wolnościowej do hodowlanej (zdrowotność, przeżywalność, zachorowalność, zachowanie międzyosobnicze, pokarmowe, itp.) jest niebywale intrygujące, ale w odniesieniu do „cierpień w niewoli” jest, moim zdaniem, nie przemyślanym postępowaniem.
Wilki też przemieszczają się na spore odległości danego dnia, a niektóre spaniele śpią całym dniem…. Pytanie retoryczne – gdzie jest zaburzenie owego dobrostanu?
Myślę, że trzeba zrozumieć, że delfiny (np. butlonosy przybrzeżne) bywają i bardzo leniwymi zwierzętami(!). Postrzeganie ich w bezkresnej toni lazurowego oceanu, na tle zachodzącego słońca jest piękne, ale w sferze romantycznych ujęć człowieka na plaży lub z pokładu katamaranu. Tam, w głębi toczy się ustawiczna walka o przetrwanie!!! Naturalni wrogowie, niespodzianki człowieka, choroby, pasożyty, skażenie wód…. To nie takie łatwe.
Za zupełnie absurdalny pomysł uważam trzymanie w niewoli zwierząt trwale i poważnie uszkodzonych (bez płetw piersiowych, ogonowej), ciężko chorych…. Rozumiem, że Kolega takie osobniki postrzega w delfinarium jako dobrym azylu?
Natura inaczej rozwiązuje takie problemy, ergo dlaczego działać wbrew Niej, skoro tylko to, co zgodne w układzie Natury jest wg Kolegi dopuszczalne. Pewne leczenie/utrzymywanie przy życiu na siłę jest charakterystyczne dla jednego gatunku na Ziemi, sądzę – bardzo zdecydowanie, że nie powinien on tej cechy wykazywać wobec innych gatunków tej planety!
Napiszę jeszcze, że i mnie nie podobają się „kulturowe” połowy ssaków morskich… tylko, co z tego!?
Innym nie podoba się to, co Polacy czynią przed świętami z karpiami…….
Z pro-naturalnym pozdrowieniem,
p.p.
…..nolens volens…. próbuję ad nuovo!
Kolego Jakubie,
Pragnę ponownie poprosić o wyjaśnienie, w jaki sposób Kolega przekłada w sobie – na własny użytek pojęcie dobrostanu?
I drugie pytanie, na które nie otrzymałem odpowiedzi – jeśli nie delfinaria, tresura, delfinarium – to CO???
Oraz trzecie – czy stwierdzono śmiertelne zejście międzygatunkowe….? Nie otrzymałem odpowiedzi i na to pytanie!
/Grzybica – ludzka rzecz można by rzec 😉 Szczególnie tam, gdzie jest wody nadmiar…../
Komentarz ten, to kolejne, tym razem już mniej interesujące, zestawienie przytoczeń, faktów i ….mitów. W ten sposób trudno dyskutować, imprimis musiałbym sprawdzać wszystkie te doniesienia (które budzą moją wątpliwość), i wówczas odnosić się do nich. Praca zbyteczna, wnioski i tak nie przekonają.
A co ważne dla mnie – z pewnością mój dobrostan uległby znacznemu pogorszeniu.
Właściwie to zagubiłem się, nie wiem na czym polegać mają doniesienia Kolegi…. Na pewno po ich lekturze nie wstąpię w szeregi jakiś tajnych organizacji, mających w statusie uwolnić wszystko, co człowiek sobie podporządkował….
Dla przykładu rozpatrzmy zwierzę – KROWA.
Krowa rasy NCB, jako daleki kuzyn ssaków morskich, niechlubnie uwięziona w oborze, w jakimś oplocie łańcuchowym, dojona przez maszynę, albo rozwścieczoną danego dnia niskim przyznaniem alimentów oborową… Ciemno, brudno, gwoździe w źle sfermentowanej kiszonce, racice nie przycięte, rogi pozawijane, leży taki stwór na macie z gumy naprawianej po stokroć razy przez pijanego wulkanizatora, ogon w kale od 4.30AM…. A ilu to już weterynarzy, zootechników złapało brucelozę!!! Toż to sprzeczne z hodowlą, więc co? Wypuszczamy wszystkie polskie miećki na wolność – trzeba pierwej wytłumaczyć krowie co to jest, ta wolność(?). Ale myślę, że „da” się to zrobić! Hard-Greenpeace’owcy umieją wszystko.
A czymże krowa różni się od delfina? Może temu drugiemu zbytnio przypisujemy cechy człowiecze? Może właśnie Kolega to czyni z nutą przesady?
To teraz ja pozwolę sobie na cytowanie:
„Czym jest dobrostan?
odejmowano wiele prób naukowego zdefiniowania dobrostanu, jednak w związku z tym, iż dotyczy on nie tylko komfortu fizycznego i biologicznego, ale uwzględnia również stan psychiczny zwierząt, zagadnienie to rozpatruje się na trzech płaszczyznach:
• statusu fizycznego (fitness)
• statusu mentalnego (odczuć)
• ekspresji naturalnych zachowań.
Wszystkie te płaszczyzny zostały zawarte przez Farm Animal Welfare Council (FAWC) w tzw. „pięciu wolnościach” zwierząt. Powinny one być wolne od:
Głodu i pragnienia – poprzez zapewnienie im stałego dostępu do wody i pokarmu koniecznego do utrzymania zdrowia i witalności.
Dyskomfortu – przez zapewnienie odpowiedniego środowiska życia z miejscem schronienia i spokojnego odpoczynku.
Bólu, ran i chorób – przez zapewnienie właściwej opieki, możliwie szybkiej diagnozy i skutecznego leczenia.
Strachu i stresu – poprzez eliminowanie zbędnego cierpienia.
Wyrażać naturalne zachowanie – przez zapewnienie im wystarczającej przestrzeni, właściwego jej wyposażenia oraz możliwości kontaktów socjalnych.”
Uważam, że ta definicja ma nawet sens…. Dorzucając do tego normy, ja ufam, że stworzone przez fachowców, wszystko (wiele) jest zgodne z warunkami utrzymywania i hodowli.
Porównywanie kilku czynników populacji wolnościowej do hodowlanej (zdrowotność, przeżywalność, zachorowalność, zachowanie międzyosobnicze, pokarmowe, itp.) jest niebywale intrygujące, ale w odniesieniu do „cierpień w niewoli” jest, moim zdaniem, nie przemyślanym postępowaniem.
Wilki też przemieszczają się na spore odległości danego dnia, a niektóre spaniele śpią całym dniem…. Pytanie retoryczne – gdzie jest zaburzenie owego dobrostanu?
Myślę, że trzeba zrozumieć, że delfiny (np. butlonosy przybrzeżne) bywają i bardzo leniwymi zwierzętami(!). Postrzeganie ich w bezkresnej toni lazurowego oceanu, na tle zachodzącego słońca jest piękne, ale w sferze romantycznych ujęć człowieka na plaży lub z pokładu katamaranu. Tam, w głębi toczy się ustawiczna walka o przetrwanie!!! Naturalni wrogowie, niespodzianki człowieka, choroby, pasożyty, skażenie wód…. To nie takie łatwe.
Za zupełnie absurdalny pomysł uważam trzymanie w niewoli zwierząt trwale i poważnie uszkodzonych (bez płetw piersiowych, ogonowej), ciężko chorych…. Rozumiem, że Kolega takie osobniki postrzega w delfinarium jako dobrym azylu?
Natura inaczej rozwiązuje takie problemy, ergo dlaczego działać wbrew Niej, skoro tylko to, co zgodne w układzie Natury jest wg Kolegi dopuszczalne. Pewne leczenie/utrzymywanie przy życiu na siłę jest charakterystyczne dla jednego gatunku na Ziemi, sądzę – bardzo zdecydowanie, że nie powinien on tej cechy wykazywać wobec innych gatunków tej planety!
Napiszę jeszcze, że i mnie nie podobają się „kulturowe” połowy ssaków morskich… tylko, co z tego!?
Innym nie podoba się to, co Polacy czynią przed świętami z karpiami…….
Z pro-naturalnym pozdrowieniem,
p.p.
Chciałabym od siebie dodać, że Island Dolphin Care to wyjątkowe miejsce i wiem, widzę to i czuję, że delfiny mają tam naprawdę dobrze. Ale tak, jak było tu już powiedziane nie we wszystkich delfinariach tak jest. Nie byłam wszędzie, więc nie mogę generalizować, ale spośród tych, które widziałam tylko IDC mogę z czystym sumieniem polecać rodzicom, którzy chcą spróbować tej formy wspomagania terapii dla swojego dziecka. Dba się tam zarówno o dobro zwierząt, jak i dobro dzieci. Być może to zabrzmi bajkowo, ale to jest fantastyczne miejsce na ziemi.
Zawsze powtarzam rodzicom, aby nie oczekiwali cudu, mówię im o wszystkich za i przeciw. Sama wiem, jakie są koszty takiego wyjazdu, dlatego też nikogo do tego nie namawiam, mówiąc, ze po terapii dziecko wyzdrowieje.
Myślę, że gdyby wszystkie delfinaria działały tak, jak IDC, nie byłoby sporów i kontrowersji, dotyczących trzymania delfinów w niewoli i wykorzystywania ich do pomocy dzieciom.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i dzięki za tę dyskusję.
Ania
Chciałabym od siebie dodać, że Island Dolphin Care to wyjątkowe miejsce i wiem, widzę to i czuję, że delfiny mają tam naprawdę dobrze. Ale tak, jak było tu już powiedziane nie we wszystkich delfinariach tak jest. Nie byłam wszędzie, więc nie mogę generalizować, ale spośród tych, które widziałam tylko IDC mogę z czystym sumieniem polecać rodzicom, którzy chcą spróbować tej formy wspomagania terapii dla swojego dziecka. Dba się tam zarówno o dobro zwierząt, jak i dobro dzieci. Być może to zabrzmi bajkowo, ale to jest fantastyczne miejsce na ziemi.
Zawsze powtarzam rodzicom, aby nie oczekiwali cudu, mówię im o wszystkich za i przeciw. Sama wiem, jakie są koszty takiego wyjazdu, dlatego też nikogo do tego nie namawiam, mówiąc, ze po terapii dziecko wyzdrowieje.
Myślę, że gdyby wszystkie delfinaria działały tak, jak IDC, nie byłoby sporów i kontrowersji, dotyczących trzymania delfinów w niewoli i wykorzystywania ich do pomocy dzieciom.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i dzięki za tę dyskusję.
Ania
Panie piotrze,
nie rozumiem porównań wilków i spanielów, tudzież krów z delfinami i innymi karpami.
Co z tego że spaniele lubią się lenic? Na tej podstawie mam wnioskowac, że dziki wilk będzie miał pełen dobrostan na kanapie? Zwierzęta domowe były przez tysiące lat przystosowywane do zycia w ludzkim srodowisku, dzikie sie przystosowały do czego innego, za tym idą inne potrzeby…
Gdzie jest więc podobieństwo niewoli delfina i krowy?
Pozdrawiam,
Ewa
Panie piotrze,
nie rozumiem porównań wilków i spanielów, tudzież krów z delfinami i innymi karpami.
Co z tego że spaniele lubią się lenic? Na tej podstawie mam wnioskowac, że dziki wilk będzie miał pełen dobrostan na kanapie? Zwierzęta domowe były przez tysiące lat przystosowywane do zycia w ludzkim srodowisku, dzikie sie przystosowały do czego innego, za tym idą inne potrzeby…
Gdzie jest więc podobieństwo niewoli delfina i krowy?
Pozdrawiam,
Ewa
Panie Piotrze,
Doceniam Pana poczucie humoru i skłonność do błyskotliwej polemiki.
Nie musimy się zgadzać, zwłaszcza, że – mam wrażenie – różni nas podejście do zasadniczego tematu: traktowania zwierzęcia jako własności człowieka. Przypomnę, że mówimy tu cały czas o dzikich zwierzętach i ich potomkach.
Jestem przeciwny delfinariom. Nie widzę dla nich uzasadnienia. Moim zamiarem było dostarczyć ewentualnym czytelnikom moich komentarzy jak najwięcej faktów, tak by sami mogli wyrobić sobie zdanie na kontrowersyjny temat trzymania delfinów w niewoli.
Dla mnie dbałość o dobrostan dzikiego, nieudomowionego zwierzęcia to dbałość, by nie pozbawiać go jego naturalnego środowiska, możliwości przejawiania całego repertuaru naturalnych zachowań. Nie ma to nic wspólnego z dbałością o „jak najlepsze warunki we więzieniu”, które oczywiście jako ludzie jesteśmy gotowi zapewnić, byleby tylko mieć ciekawe, użyteczne czy ulubione zwierzę pod kontrolą, dostępne i podporządkowane.
OK. – być może są to spory ideologiczne, więc tym bardziej nie zanudzajmy tym innych (zawsze możemy podyskutować o tym e-mailowo; mój adres: jakub@csjet.pl :-).
Sądzę, że dla czytelników ciekawsze są fakty i możliwość spojrzenia na temat delfinariów z różnych punktów widzenia. Zwłaszcza, jeśli możemy nawzajem ubogacać się informacjami, które są mniej znane, mniej oczywiste, choćby były niepopularne, niewygodne i wytrącały nas z naszego bezpiecznego wyidealizowanego podejścia.
Pozdrawiam serdecznie,
Jakub Banasiak
Panie Piotrze,
Doceniam Pana poczucie humoru i skłonność do błyskotliwej polemiki.
Nie musimy się zgadzać, zwłaszcza, że – mam wrażenie – różni nas podejście do zasadniczego tematu: traktowania zwierzęcia jako własności człowieka. Przypomnę, że mówimy tu cały czas o dzikich zwierzętach i ich potomkach.
Jestem przeciwny delfinariom. Nie widzę dla nich uzasadnienia. Moim zamiarem było dostarczyć ewentualnym czytelnikom moich komentarzy jak najwięcej faktów, tak by sami mogli wyrobić sobie zdanie na kontrowersyjny temat trzymania delfinów w niewoli.
Dla mnie dbałość o dobrostan dzikiego, nieudomowionego zwierzęcia to dbałość, by nie pozbawiać go jego naturalnego środowiska, możliwości przejawiania całego repertuaru naturalnych zachowań. Nie ma to nic wspólnego z dbałością o „jak najlepsze warunki we więzieniu”, które oczywiście jako ludzie jesteśmy gotowi zapewnić, byleby tylko mieć ciekawe, użyteczne czy ulubione zwierzę pod kontrolą, dostępne i podporządkowane.
OK. – być może są to spory ideologiczne, więc tym bardziej nie zanudzajmy tym innych (zawsze możemy podyskutować o tym e-mailowo; mój adres: jakub@csjet.pl :-).
Sądzę, że dla czytelników ciekawsze są fakty i możliwość spojrzenia na temat delfinariów z różnych punktów widzenia. Zwłaszcza, jeśli możemy nawzajem ubogacać się informacjami, które są mniej znane, mniej oczywiste, choćby były niepopularne, niewygodne i wytrącały nas z naszego bezpiecznego wyidealizowanego podejścia.
Pozdrawiam serdecznie,
Jakub Banasiak
Proszę Państwa!
proszę mi wybaczyć moją śmiałość i konkretne słowa ale uważam, że są potrzebne takie delfinaria. Skoro niosą pomoc chorym szczególnie dzieciom! Owszem trzeba by sprecyzować konkretne potrzeby. ale czy ja mam rezygnować z pomocy zwierzęcia kosztem zdrowia mojego synka…? Niech każdy kto jest przeciwny wczuje się w rolę matki czy ojca niepełnosprawnego dzieciaka-gwarantuję, że wtedy będzie za…
pozdrawiam
Magda Lesiak
Proszę Państwa!
proszę mi wybaczyć moją śmiałość i konkretne słowa ale uważam, że są potrzebne takie delfinaria. Skoro niosą pomoc chorym szczególnie dzieciom! Owszem trzeba by sprecyzować konkretne potrzeby. ale czy ja mam rezygnować z pomocy zwierzęcia kosztem zdrowia mojego synka…? Niech każdy kto jest przeciwny wczuje się w rolę matki czy ojca niepełnosprawnego dzieciaka-gwarantuję, że wtedy będzie za…
pozdrawiam
Magda Lesiak
Pani Magdo,
Pani stanowisko jest dla mnie w pełni zrozumiałe i przyznaję się, że gdybym miał wybierać pomiędzy dobrem człowieka a zwierzęcia, to przy całej mojej sympatii do zwierząt, wybrałbym oczywiście uzasadnione potrzeby człowieka, zwłaszcza dziecka. Mam tu na myśli sytuacje, gdy w grę wchodzi konieczność ratowania życia czy zdrowia człowieka i nie ma innej alternatywy.
Absolutnie nie czuję się specjalistą od terapii (również delfinoterapii), natomiast wielokrotnie spotykałem się ze stwierdzeniami, że efekty, które oferuje delfinoterapia, można uzyskać (w zależności od schorzenia) stosując inne formy terapii, rehabilitacji, łącząc je z aquaterapią, dogoterapią itp. Delfinoterapia jest po prostu bardziej „medialna”, spektakularna i z tego często wynika jej popularność. Z drugiej strony, gdy nie ma żadnych naukowych dowodów na to, że delfinoterapia jest bardziej skuteczna niż inne formy profesjonalnej animaloterapii, być może nie ma po prostu konieczności skazywania dzikiego zwierzęcia na „taką formę służenia ludziom”. W tym sensie jestem przeciwny tego typu ośrodkom.
Poza tym profesjonaliści zajmujący się dogoterapią czy hipoterapią coraz częściej zajmują się zagadnieniami dobrostanu konia bądź psa używanych do zajęć, wprowadza się tu różne normy i zasady mające chronić zwierzęta (niektóre mogłyby zaskoczyć rodziny pacjentów).
Zdaję sobie też sprawę, że jest to kwestia niejednoznaczna, że świat nie jest czarno-biały, że życie weryfikuje poglądy (moje także) i, jak pisała Szymborska, „tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”.
Pozdrawiam serdecznie,
Jakub Banasiak
Pani Magdo,
Pani stanowisko jest dla mnie w pełni zrozumiałe i przyznaję się, że gdybym miał wybierać pomiędzy dobrem człowieka a zwierzęcia, to przy całej mojej sympatii do zwierząt, wybrałbym oczywiście uzasadnione potrzeby człowieka, zwłaszcza dziecka. Mam tu na myśli sytuacje, gdy w grę wchodzi konieczność ratowania życia czy zdrowia człowieka i nie ma innej alternatywy.
Absolutnie nie czuję się specjalistą od terapii (również delfinoterapii), natomiast wielokrotnie spotykałem się ze stwierdzeniami, że efekty, które oferuje delfinoterapia, można uzyskać (w zależności od schorzenia) stosując inne formy terapii, rehabilitacji, łącząc je z aquaterapią, dogoterapią itp. Delfinoterapia jest po prostu bardziej „medialna”, spektakularna i z tego często wynika jej popularność. Z drugiej strony, gdy nie ma żadnych naukowych dowodów na to, że delfinoterapia jest bardziej skuteczna niż inne formy profesjonalnej animaloterapii, być może nie ma po prostu konieczności skazywania dzikiego zwierzęcia na „taką formę służenia ludziom”. W tym sensie jestem przeciwny tego typu ośrodkom.
Poza tym profesjonaliści zajmujący się dogoterapią czy hipoterapią coraz częściej zajmują się zagadnieniami dobrostanu konia bądź psa używanych do zajęć, wprowadza się tu różne normy i zasady mające chronić zwierzęta (niektóre mogłyby zaskoczyć rodziny pacjentów).
Zdaję sobie też sprawę, że jest to kwestia niejednoznaczna, że świat nie jest czarno-biały, że życie weryfikuje poglądy (moje także) i, jak pisała Szymborska, „tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”.
Pozdrawiam serdecznie,
Jakub Banasiak
Dzien Dobry Od kilku dni przygladam sie dyskusji na temat Polskiego delfinarium na tej stronie .Chcialalbym dodac kilka slow mieszkam na stale w Niemczech delfinoterapia interesuje sie od kilku lat moj syn ma dzis jedenascie lat jest dzieckiem autystycznym Pan Jakub pisze ze prowadzone w Niemczech badania w Uniwersytecie Würzburg nie przyniosly oczekiwanych zmian zwlaszcza u dzieci autystycznych .Mam przed soba projetkt tej terapi mialam dobry kontakt z Dr Erwin Breitenbach zglosilam bowiem mojego syna na tygodniowy pobyt i udzial w tym Forschungprojekt niestey liczba oczekujacych byla tak dluga ze nie wzielismy w niej udzialu jednak nie zmienia to faktu ze delfinarium istnieje i badania byly przeprowadzone ,moze zamiast byc przeciwnym wybudowania w Polsce delfinarium powinien Pan doradzic w jaki sposob powinno ono funkcjonowac i powinno zostac zbudowane bo mysle ze ono i tak powstanie i bardzo sie z tego ciesze. Co do innego rodzaju terapi to chciala bym dodac ze moj syn ma trzy godziny terapi w osrodku dla autystycznych dzieci w szkole do ktorej chodzi codziennie ma terapie z ergoterapi oraz logopedi raz w tygodniu razem ze szkolna grupa jada na spotkanie z koniem oraz dogoterapia zamiast jezdzic z dzieckiem dwa razy w tygodniu na taka terapie postanowilismy kupic psa rasy laberdor retryra nie powiem koszt tresory zakup psa i wszelkie obowiazkiz tym zwiazane spadaja w tym wypadku na rodzicow ale ich codzienna zabawa jest czyms dla mnie nie zastapionym ,no i na koniec delfinoterapia bylismy juz dwa razy na delfinoterapi w curacao nie mam niestety porownaia z innymi osrodkami ale czy to sie komus podoba czy nie napewno polecimy tam znowu Pozdrawiam Serdecznie na koniec dodm ze ja tez jestem przeciwnikiem zabijania delfinow ale rowniesz transportu koni z Polski do krajow europy swin ktore odgryzaja sobie uszy oraz podpalania psow przywiazanych do drzewa tylko czy to wystarczy Violetta Wrzesniewska
Zgadzam sie z tym, ze nie ma jednoznacznych dowodów na to, ze delfinoterapia jest skuteczniejszą metodą od kynoterapii czy tez hipoterapii. Myslę, ze delfinoterapia jest dla wielu rodziców bardzo atrakcyjna, a wyjazd na nią wiąże sie ze wspólnym spędzaniem czasu wolnego, doświadczając przy tym wielu miłych chwil. Zajęcia z udziałem psa, czy konia wpisane sa w codzienność i harmonogram codziennej terapii. Wyjazd na delfinoterapię natomiast powiązany jest z wakacjami, wypoczynkiem i wspólnym relaksem. Wtedy też rodzina ma czas, aby pobyć ze sobą i cieszyć się kazdym sukcesem dziecka. To z kolei bardzo zbliza ich do siebie, powodując ze stają sie bardzo silnym systemem mogącym przetrwać nawet najgorsze momenty, które nie rzadko pojawiają się w trakcie rozwoju niepełnosprawnego dziecka.
Obojętnie czy jest to koń, pies czy delfin, zwierzęta muszą mieć dostarczone maksimum komfortu, aby móc bezpiecznie i efektywnie pomagać dzieciom. Zarówno pies jak i delfin pracują terapeutycznie w ciągu dnia nie więcej niz dwie godziny (i to nie non stop). Czasem zdarza sie tak, ze jesli zwierzę nie czuje sie najlepiej danego dnia, to nie pracuje w ogóle 9tak w każdym razie powinno być). Myslę, ze nie ma co rozpatrywać animaloterapii jako skazywania zwierząt. Jednak, aby tak nie było i aby terapia była w pełni profesjonalnie prowadzona nalezy zadbać zarówno o dobro dzieci jak i zwierząt-terapeutów.
Mysle, ze w Polsce, jesli chodzi o delfinoterapię, będzie bardzo trudno sprostać wymaganiom i dorównać ośrodkom takim jak na Curacao czy w Key Largo (jest to wręcz niemożliwe). Obawiam się, ze w Polsce nie ma odpowiednio przygotowanej kadry do prowadzenia tego typu działań.
Niezależnie od tego, jaką formę animaloterapii się prowadzi, jeśli nie będą robili tego odpowiednio przeszkoleni ludzie, będzie ona niosła za sobą bardzo dużo zła zarówno dla dziecka jak i zwięrzęcia (niewazne czy jest to pies, koń czy delfin). Osobiście, znam równiez przypadki gdzie nie dba się o komfort psychofizyczny psa, który pracuje po kilka godzin dziennie, nie mając czasu na wypoczynek i spontaniczną aktywność.
„Absolutnie nie czuję się specjalistą od terapii (również delfinoterapii), natomiast wielokrotnie spotykałem się ze stwierdzeniami, że efekty, które oferuje delfinoterapia, można uzyskać (w zależności od schorzenia) stosując inne formy terapii, rehabilitacji, łącząc je z aquaterapią, dogoterapią itp.”
Pozwoliłam sobie zacytować ponieważ tak będzie krócej. Tak więc proszę państwa w przypadku mojego syna 3 tygodniowy pobyt na delfinoterapii przyniósł niesamowicie duży efekt którego nikt się nie spodziewał! A potwierdzi to każdy znający go lekarz, rehabilitant i w ogóle cała rodzina. Tak więc panie Jakubie proszę pamiętać, że od reguły są zawsze wyjątki!
„Delfinoterapia jest po prostu bardziej „medialna”, spektakularna i z tego często wynika jej popularność.”
Wydaje mi się, że jednak jeszcze nie w polsce. Ja bynajmniej dowiedziałam się o tej formie terapii od przypadkowo poznanej osoby a nastepnie od Ani Kolan-Zwolińskiej.
„Z drugiej strony, gdy nie ma żadnych naukowych dowodów na to, że delfinoterapia jest bardziej skuteczna niż inne formy profesjonalnej animaloterapii,”
Nie wszystko da się udowodnić…
Mnie też interesuje i obchodzi los zwierząt! Im lepiej się je traktuje tym więcej dają od siebie…
pozdrawiam
Magda Lesiak
Im lepiej się je traktuje tym więcej dają od siebie…
Pani Magdo! Zwierzęta nie są po to żeby cokolwiek dawać. To człowiek nauczył sie brać a raczej sprytnie podbierać.
Właśnie piszę pracę na temat zasadności wykorzystywania delfinów butlonosych w terapii kontaktowej (ukłony w strone pana Jakuba!) i po prześledzeniu zebranych materiałów dochodzę do wniosku że spektakularne przypadki pozytywnych zmian pod wpływem obcowania z delfinami to nie jest dobry powód żeby podporządkować sobie kolejny gatunek. Podobne efekty przynosi dogoterapia tylko że dużo ludzi boi sie psów, albo ma alergię! A pływanie z delfinami to przecież atrakcja!
Jako dodatkowy atut delfinoterapii podaje sie sonoforezę, masaż ultradźwiękami emitowanymi przez te zwierzęta. Ale delfiny nie używają swoich sonarów w znanym środowisku to znaczy w zamkniętym, wielokrotnie spenetrowanym już basenie
Też pozdrawiam
Danka Grabczan
Pani Danko
Zwierzęta nie są po to żeby cokolwiek dawać.
dlaczego nie? skoro mogą.
To człowiek nauczył sie brać a raczej sprytnie podbierać.
Myślę ze bez udziału zwierzecia nie bylo by to takie latwe, wręcz niemożliwe.
pozdrawiam
Magda
Witam Pani Danko,
Bardzo zainteresowała mnie Pani praca i temat, który Pani podjęła. Jeśli znalazła by Pani chwilę, proszę o kontakt na e-mail: jakub@csjet.pl.
Pozdrawiam serdecznie,
Jakub Banasiak
i ja ponownie podpisuje sie pod prosba powyzsza Kolegi.
pozdr.,
pp
Wiele ciekawych myśli tu padło(sic!), niestety i w sensie dosadnym. Bo jakoś jest tak, że najlepiej to gadanie nam Polakom wychodzi….
A jeśli trzeba zebrać się do przysłowiowej „kupy”, zewrzeć szyki, …cóż… chyba trzeba by kolejnej wojny….
Cenię sobie niewymownie wszystkie uwagi.
Z nadzieją, że delfinarium polskie, gdziekolwiek powstanie, będzie działać z korzyścią dla ludzi i tych wspaniałych Zwierząt, o których tak bardzo lubimy …. mówić i pisać!
p.p.
Ja mam nadzieje ze takie delfinarium powstanie w P-u, w miejscu (przykrym i wstydliwym „incydencie – niewypale” słonarium:(((
tylko trzeba bedzie mądrego i odważnego dyrektora Zoo!!!
Ufam, ze taki sie znajdzie, w przeciwnym razie…
bedzie szkoda:(
pozdr., Pana P.P :)))